Vektor - "Terminal Redux" (2016)
Dziwnie mi to rzec, ale amerykański Vektor ma wiele zadatków, by wpisywać się w tzw. syndrom trzeciej płyty - przypadłość sztucznie wymyśloną przez prasę. No ale o dziwo, jakby się tak dłużej zastanowić, sens w tym jednak jakiś jest. Idąc po kolei: "Black Future" - kapitalny debiut; "Outer Isolation" - utrzymanie poziomu z debiutu; "Terminal Redux" - redefinicja stylu. Jak pokaże dalsza część tekstu, wszystko się zgadza. Z drugiej strony, czemuż się dziwić, po ekipie Davida DiSanto wypadałoby wręcz oczekiwać czegoś nietuzinkowego i wyłamującego się od reszty metalowych kapel za każdym razem, tak jak to już ta ekipa zdążyła zresztą przyzwyczaić.
Nowa jakość tyczy się tu dużo większego nacisku na progresję (dzieje się ogrom, a większość z kawałków rzadko kiedy schodzi poniżej 7-9 minut), częstszego riffowania na blackowo (niemal w każdym regularnym utworze), jeszcze wyższych i bardziej schuldinerowych wokali, znacznie mocniej pokręconego, kosmicznego klimatu, jeszcze pełniejszej produkcji, ale i wielu drobniejszych smaczków (jak np. żeńskie wokalizy, czysty śpiew, outro żywcem przeniesione z poprzedniego krążka itp.), które dopiero docenia się po wielokrotnym przesłuchaniu albumu. No a właśnie, jest czego posłuchać, bo "Terminal..." trwa blisko 73 minut!
W tym miejscu nie trzeba więc dodawać, że stare składowe sprawdzają się wyśmienicie. Kwartet bowiem zdołał powtórzyć ultra-wysoki poziom z dwóch poprzednich albumów, a jednocześnie, że potrafił on po raz kolejny pokazać się ze zgoła odmiennej strony i rozszerzyć ten styl o nietuzinkowe wpływy, bez zatracenia w tym sensu. Niech za przykład posłużą chociażby "Collapse" (coś na kształt prog rockowej ballady z rozwinięciem w melodyjniejszy thrash), klamra pod postacią kolosów "Charging The Void" oraz "Recharging The Void" (bardzo pomysłowych i kapitalnie się rozwijających w finale), szalonego "Psychotropia" (z genialnym pojedynkiem gitarowo-basowym), pędzących na złamanie karku "Cygnus Terminal" oraz "LCD (Liquid Crystal Disease)" czy najbardziej pokręconego "Ultimate Artificer". No a tak jak się łatwo domyśleć, wymienione wyżej highlighty to raptem wierzchołek geniuszu jaki skrywa przed słuchaczem cały ten longplay.
Przy zawartości "Terminal Redux" zatem doskonale słychać, że zespół wiedział jak się sensownie rozwijać, a także, jak w tak mocnych zmianach nie przefolgować. Co więcej, powstało im z tego dzieło szalenie oryginalne i cholernie trudne do przebicia. Również dla ich samych.
Ocena: 10/10
[English version]
It's strange to say, but the Americans from Vektor has a lot to do with the so-called third album syndrome - a condition artificially invented by the press. But, surprisingly, if you think about it, there is some sense in it. Going sequentially: "Black Future" - a great debut; "Outer Isolation" - keeping the level from the debut; "Terminal Redux" - a style redefinition. Everything is correct. On the other hand, no wonder, the band of David DiSanto would have to be expected for something extraordinary and breaking away from the rest of metal bands, as this band has already got used to.
The new quality concerns a lot more emphasis on progression (there is a lot going on, and most of the songs rarely go below 7-9 minutes), more frequent black metal riffing (in almost every regular track), even higher and more schuldiner's vocals, much stronger twisted, cosmic atmosphere, even more complete production, but also many smaller flavors (such as female vocals, clear singing, outro transferred from the previous album, etc.), which only become appreciated after listening to the album many times. Well, there is a lot to listen to, because "Terminal..." lasts nearly 73 minutes!
Needless to say at this point, the old components work perfectly well. The quartet managed to repeat the ultra-high level of the two previous albums, and at the same time, as "Terminal Redux" shows perfectly, it was able to once again show itself from a completely different side and extend this style with extraordinary influences, without losing any sense in this. Take for example "Collapse" (something like a prog rock ballad with a more melodic thrash), a buckle in the form of colossi "Charging The Void" and "Recharging The Void" (very inventive and excellently developing in the finale), crazy "Psychotropia" (with a brilliant guitar-bass duel), rushing "Cygnus Terminal" and "LCD (Liquid Crystal Disease)" or the most twisted "Ultimate Artificer". Well, as you can easily guess, the above-mentioned highlights are only the tip of the genius that the entire lp hides from the listener.
With the content of "Terminal Redux", it can be clearly heard that the band knew perfectly how to develop meaningfully, and also how not to overdo behind such strong changes. What's more, they created an extremely original and hard-to-beat masterpiece.
Rating: 10/10
hellalujah:::
OdpowiedzUsuńBlack Fast -1- Starving Out The Light (2013)
Dwie kolejne płyty - zwłaszcza trzecia - to kiła i mogiła.
Ale debiut mają bardzo dobry.
Mignęli mi kiedyś na metal archives. Skoro mówisz, że debiut warty posłuchania to obczaję. Zwłaszcza że u nas mniej znani.
Usuńniesamowicie podoba mi się ten wokal, taki, jakby to rzec - zwierzęcy? nasuwa mi się skojarzenie z Hexecutorem, choć tam jeszcze były takie piskliwe wrzaski. w sumie to na odwrót powinno być, bo Vektor jest jednak starszym zespołem, no ale mniejsza o to
OdpowiedzUsuńSkrzeczenie, jakkolwiek by to banalnie nie zabrzmiało :)
Usuń