Meshuggah - "Chaosphere" (1998)

Przejście z thrash metalowych klimatów do tych djentowych przyniosło Meshuggah renomę pionierów tego matematycznego nurtu. Szwedzki kwintet (z nowym basistą Gustafem Hielfem) postanowił jednak nie osiadać na laurach i w miarę sprawnie, bo 3 lata później, zdecydowali się przenieść ten styl na kolejny poziom, tj. celując w podobne brzmienia do "Destroy, Erase, Improve" i "None", ale z rozwinięciem o nowe środki. Efektem tych nagrań okazał się więc "Chaosphere"; album, który podniósł poprzeczkę jeszcze wyżej i pokazał kolejne, bardzo interesujące oblicze kapeli Fredrika Thordendala.

Zmiany na "Chaosphere" nie są kolosalne, aczkolwiek szybko rzucają się w słuch i błyskawicznie dają do zrozumienia, że nie jest to "Destroy, Erase, Improve" cz. 2. W porównaniu do poprzednika, "Chaosphere" jest znacznie bardziej nerwowy i rozkrzyczany, a dodatkowo, jak mało który krążek Meshuggah, czerpie on też z...nu-metalu. Tak, jednej z najbardziej znienawidzonych stylistyk w metalowym mainstreamie! No i tu się należy szczególna pochwała, bo wpływy te wykorzystano z umiarem i głównie w obrębie - dosłownie paru - bardziej jazgotliwych zagrywek gitarowych oraz niektórych niby-rapowanych wokali Jensa (np. w "Neurotica", "The Exquisite Machinery Of Torture" czy "Corridor Of Chameleons"). Poza tym, na "Chaosphere" dominuje djentowa młócka, czyli granie bardzo grooviaste i matematyczne, czego przykładem chociażby "Concatenation", "New Millennium Cyanide Christ", "Sane" oraz "The Mouth Licking What You've Bled". Na koniec znalazł się też pewien odpał - "Elastic". Otóż, po wybrzmieniu jego normalnej części, utwór ten przechodzi w hidden track, gdzie nałożono na siebie...wszystkie poprzednie utwory jednocześnie! Zabieg ciekawy, choć szkoda, że zanim do niego się dotrwa, słuchacz zmuszony jest przebijać się przez noise'owe buczenie. Do pozostałych elementów krążka z kolei nie ma się o co przyczepić, polepszyła się chociażby produkcja (na czele z żywszym soundem garów), a i duża dawka podobnie poszatkowanych rytmów tu nie przeszkadza.

Jako całość, "Chaosphere" to zatem obowiązkowa pozycja jeśli chodzi o zobrazowanie sedna stylu Meshuggah. Bo pomimo drobnych nu-netalowych wtrętów (które o dziwo są tu jednak udane), trzeci album Fredrika Thordendala i spółki świetnie pokazuje jak powinna prezentować się djentowa stylistyka. Co najciekawsze, "Chaosphere" nie jest też szczytem możliwości tych Szwedów!

[English version]

The shift from thrash metal to djent vibes made Meshuggah a pioneer of this mathematical style. The Swedish quintet (with the new bassist Gustaf Hielf) decided not to rest on one’s laurels and relatively efficiently, because 3 years later, decided to take this style to the next level, i.e. focsuing at similar sounds to "Destroy, Erase, Improve" and "None", but with the expansion of new ideas. The result of this ingenuity was "Chaosphere"; an album that raised the level even higher than previous cd and showed another, very interesting face of Fredrik Thordendal's band.

The changes on "Chaosphere" are not colossal, although they are quickly catchy and quickly indicate that it's not "Destroy, Erase, Improve" part 2. Compared to its predecessor, "Chaosphere" is much more nervous, and additionally, like no other Meshuggah's album, it also has...nu-metal influences. Yes, one of the most hated styles in the mainstream metal! And here it deserves special praise, because these influences were used in moderation and mainly within - literally a few - more noisy guitar patterns and some rap-like vocals of Jens (e.g. in "Neurotica", "The Exquisite Machinery Of Torture" or "Corridor Of Chameleons"). Besides, "Chaosphere" is dominated by a djent, i.e very groovy and mathematical metal, as exemplified by "Concatenation", "New Millennium Cyanide Christ", "Sane" and "The Mouth Licking What You've Bled". At the end there was also a quirk - "Elastic". Well, after the normal part of the track is played, this song turns into a hidden track where...all previous songs are superimposed at the same time! An interesting idea, but it's a pity that before you get to it, the listener is forced to break through noise wall. In turn, there is nothing to complain about the other elements of the disc, the production has improved (including the livelier sound of the drums), and a large dose of similarly fragmented rhythms does not bother you here.

As a whole, "Chaosphere" is therefore a must-have when it comes to illustrating the essence of Meshuggah's style. Because despite the small nu-metal inclusions (which, surprisingly, are successful here), the third album of Fredrik Thordendal's band shows perfectly how the djent style should look like. What's most interesting, "Chaosphere" is also not the peak of these Swedes!

Rating: 9,5/10

Komentarze

  1. jest to jedyna płyta Mesh, gdzie gitara basowa jest tak mocno wysunieta na przód, plus ten blaszany przester

    OdpowiedzUsuń
  2. czy to ta słynna płyta, która niby jarała się metallica?

    OdpowiedzUsuń
  3. Metallica jarala się albumem Risk

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty