Meshuggah - "Catch Thirtythree" (2005)
Okoliczności związane z wydaniem "Catch Thirtythree" były o tyle z górki, że Meshuggah miała już dość dobrze zbadany grunt rozległych i bardziej eksperymentalnych form w swoim djentowym stylu, bez narażania się na lincz. Nie znaczy to jednak, że ta piątka (z nowym basistą Dickiem Lövgrenem - choć na tej płycie [i następnej] jeszcze nie grał) zdecydowała się na nim na zwyczajne rozszerzenie tematów z "I", bo - jak się zaraz okaże - "Catch..." to sequel o wyraźnie większym rozmachu i odnoszący się do tamtych motywów dość...powierzchownie! Zupełnie niezmienny pozostał zaś poziom oraz charakter muzyki tych Szwedów, ponownie cholernie wysoki i o kolejnych, unikalnych pomysłach w obrębie djentowego grania.
"Catch Thirtythree" to jeden, 47-minutowy utwór podzielony na 13 pomniejszych części - ponad dwukrotnie dłuższy od zawartości epki z 2004 roku. Owy dłuższy czas jest jednak tutaj w pełni uzasadnionym. W przeciwieństwie do "I", piąty krążek Meshuggah bowiem rozwija się bardziej fazowo, zawiera wyraźnie mniej awangardowych wyskoków i daje więcej chwil na wybrzmienie najbardziej grooviastych partii, co w ogólnym rozrachunku czyni go nieco przystępniejszym i mocniej przestrzennym. Nie znaczy to jednak, że coś w tym złego! Otóż, zmiany te są drobnostkowe i nie odbierają muzyce powera czy wielowymiarowości. No właśnie, "Catch..." po brzegi jest wypełniony urywającymi banię patentami oraz sporą ilością matematyki. Jednocześnie, całość jest na tyle zmyślnie i z głową skomponowana, że słuchacze z doskoku także znajdą tu niemało dla siebie. Zachwyca chociażby ogólny ciężar, klimat w typie post-apo, wstawki gitar na czysto, bardziej mechaniczna praca perkusji (wszak była programowana), duża ilość koncertowych rytmów, pokręcone partie solowe (to najbardziej podobny aspekt do poprzedniej epki) czy nawet tak - wydawać by się mogło - prosty patent jak mówione interludium (mowa o tym długim fragmencie z vocoderem). Na "Catch Thirtythree" nie przeszkadza również podział na wspomniane 13-częściowe tracki - tutaj z kolei kłania się temat solówki Fredrika Thordendala.
Piąty album Meshuggah jest więc kolejnym, znakomitym przykładem, że pomimo posiadania już na koncie kilku zajebistych płyt, zespół wówczas wciąż pragnął się rozwijać i przenosić ten bardzo wysoki poziom w jeszcze inne wymiary. Zamiar został osiągnięty, ponieważ "Catch Thirtyfree" nie ustępuje swoim poprzednikom (a niektóre przewyższa) oraz przynosi dla kapeli Fredrika Thordendala nową jakość.
Ocena: 10/10
[English version]
Circumstances surrounding the release of "Catch Thirtythree" were so downhill that Meshuggah already had a fairly well-researched ground of extensive and more experimental forms in its djent style, without risking anything. This does not mean, that this five (with the new bassist Dick Lövgren - although he has not played on this [and next one] album yet) decided on it to simply extend themes from "I", because - as it turns out - "Catch..." is a sequel with a much greater momentum and referring to those themes quite...superficially! The level and character of the music of these Swedes remained completely unchanged, again very high and with new, unique ideas within djent music.
"Catch Thirtythree" is a single, 47-minute track divided into 13 smaller parts - more than twice as long as the contents of the 2004 ep. However, this longer total time is fully justified here. Contrary to "I", the fifth disc of Meshuggah develops more phased, contains significantly less avant-garde inserts and gives more moments to reverberate the most groovy parts, which in general makes it a bit more accessible and more spacious. But that doesn't mean there's something wrong with that! Well, these changes are petty good and do not take away the power or multidimensionality of the music. Well, "Catch..." is filled with amazing patents and a lot of math. At the same time, the whole cd is so cleverly and carefully composed that even the layman listeners will also find a lot for themselves here. The overall heaviness, the post-apo atmosphere, clean guitar insertions, more mechanical drums (they were programmed), a large number of concert rhythms, twisted solo parts (this is the most similar aspect to the previous ep) or even the simple patent like spoken interlude (I am talking about the vocoder fragment) impress in an extraordinary degree, the most on their all albums. On "Catch Thirtythree" a division into the aforementioned 13-part tracks also does not disturb the all perception - a perfect refernece to Fredrik Thordendal's solo album.
The fifth cd by Meshuggah is another great example of the fact that despite having already a few awesome albums in discography, the band still wanted to develop and improve very high level to another dimensions. The intention was made excellent because "Catch Thirtythree" is not inferior to its predecessors (and is better than some) and brings a new quality to Fredrik Thordendal's band.
Rating: 10/10
Maczuga rządzi! Najlepszy zespół XXI wieku
OdpowiedzUsuńCo do obecności na płytach Dicka Lövgrenema, to pierwszy raz zagrał dopiero na Koloss z 2012 roku i już gra na kolejnych płytach. Na Obzen z 2008 wszystkie linie basu nagrał Marten Hagstrom, mimo że Dick widnieje w line up. Taka ciekawostka, dla wiekszości mało ważna, wręcz nieistotna.
OdpowiedzUsuń