Tiwanaku - "Earth Base One" (2022)
Po rozpadzie oszukanego (i oby ostatniego!) wcielenia Nocturnus w 2002 roku, Louis Panzer, Sean McNenney i - połowicznie - Mike Davis zerwali z muzykowaniem, a w kolejnych latach najbardziej ochoczo przychodziło im prawne podcinanie skrzydeł Mike'owi Browningowi (jednemu z głównych współzałożycieli Nocturnus), by ten przez długi czas nie mógł wykorzystywać tej nazwy nawet z dopiskiem AD. Nieco inaczej sytuacja wyglądała u Eda Mowery'ego, który od czasów epki "Nocturnus" i longplaya "Ethereal Tomb" (swoją drogą, to naprawdę solidne wydawnictwa, mimo że dość pechowe z perspektywy atmosfery, jaka panowała w kapeli) postanowił przełamać te batalie personalne już w 2003 roku, tworząc zespół Tiwanaku i...zapadając się pod ziemię na długie lata. Okej, przez owe nicnieróbstwo zdołały przewinąć się takie persony jak Richard Christy, James Murphy, Michael Estes, Wade Black czy wspomniany Mike Davis, ale poza demówką z 2003 roku i singlem z 2009 roku, Tiwanaku funkcjonowało na zasadzie kapeli-widmo. Niewiele było o niej wiadomo, trudno było w zasadzie określić jej przyszłość, a samą muzykę przypuszczalnie słyszało ledwie parę wtajemniczonych. W 2022 nastał jednak przełom, ponieważ ta amerykańska kapela w zupełnie nowym składzie zadebiutowała albumem "Earth Base One".
O ile w przypadku Nocturnus AD i jego powrotnego "Paradox" nie brakowało zainteresowania i uroczych, sentymentalnych podróży, o tyle trudno powiedzieć, by na debiut Tiwanaku ktokolwiek czekał z rumieńcami na twarzy. Jak już wspominałem, "Ethereal Tomb" to longplay, który - mimo że bardzo dobry - ani w chwili premiery ani w obecnych czasach nie wywoływał/nie wywołuje większego poruszenia (poza niesmakiem związanym z brudami personalnymi), a to właśnie z tym krążkiem "Earth Base One" ma najwięcej wspólnego. Czy to dobrze? I tu właśnie człek się zastanawia, bo płytka w zasadzie wzbudza więcej wątpliwości niż jasnych odpowiedzi.
"Earth Base One" z jednej strony próbuje pokazać jak mógłby wyglądać czwarty album Nocturnus, z drugiej, może nasuwać skojarzenia z unowocześnianiem patentów z "Ethereal..." (poprzez znacznie większą ilość gitarowej trzepanki i szybkiego blastowania), z trzeciej jeszcze, sprawia wrażenie...niedoprodukowanego i wydanego na zasadzie zbioru nagrań z różnych lat! Co do jednego jednak nie ma tu się wątpliwości, forma wokalna Eda Mowery'ego dalej trzyma fason - zarówno growle jak i czyste wokale są naprawdę dobre. Niestety, sama w sobie muzyka robi już sporo mniejsze wrażenie. Niby jest technicznie, klimatycznie, niekiedy nieco brutalnie i ze sporym rozmachem efektów, aczkolwiek ta zbieranina utworów (bo nawet wylądował tu staroć "Today In Battle") bardziej przypomina zarysy niż właściwe kompozycje. Przez swój zbiorczy charakter większość z nich się tu totalnie ze sobą nie zazębia. Co innego, gdyby wydali to jako kompilację - wtedy temat byłby bardziej przejrzystszy. Zjebka też należy się produkcji, której zdecydowanie brakuje mięcha i czytelności. Najbardziej kuleją pod tym względem klawisze Ryana O'Neilla, które wyłapać jest jeszcze trudniej niż na "Ethereal...", gdzie też z tym instrumentem był niemały problem.
Generalnie, wstydu na "Earth Base One" nie ma, ale jak na tyle lat ciszy i - jak mniemam - zebranych środków pieniężnych, spokojnie można było te kompozycje wypieścić i dopracować. Być może wtedy powstałby album na miarę "Paradox".
Ocena: 5,5/10
[English version]
After the split-up of the false (and hopefully last!) incarnation of Nocturnus in 2002, Louis Panzer, Sean McNenney and - halfly - Mike Davis broke up with music, and in the following years they were most eager to legal battles against Mike Browning (one of the main co-founders of Nocturnus) so that he could not use this name for a long time, even with the addition of AD. The situation was slightly different with Ed Mowery, who since the "Nocturnus" ep and the "Ethereal Tomb" longplay (by the way, these are really solid releases, although quite unlucky from the perspective of the atmosphere that prevailed in the band) decided to break these personnel battles already in 2003, creating the band Tiwanaku and...ended up in the underground for many years. Okay, people like Richard Christy, James Murphy, Michael Estes, Wade Black and the aforementioned Mike Davis managed to join to the band in this nothingness, but apart from the 2003 demo and the 2009 single, Tiwanaku functioned as a ghost band. Little was known about it, it was difficult to predict its future, and the music itself was probably heard by only a few. However, in 2022 there was a breakthrough, because this American band debuted with a completely new line-up with the album "Earth Base One".
While in the case of Nocturnus AD and their return "Paradox" there was no shortage of interest and charming, sentimental journeys, it's hard to say that anyone was waiting for Tiwanaku's debut. As I have already mentioned, "Ethereal Tomb" is a longplay, which - although very good - neither at the time of its premiere nor nowadays does not cause much excitement (except for the disgust related to personal battles), but with this album "Earth Base One" has the most in common. Is it good? And this is where one wonders, because the album basically raises more doubts than clear answers.
"Earth Base One" on the one hand tries to show what the fourth Nocturnus album could look like, on the other hand, it can bring to mind the modernization of patents from "Ethereal..." (through much more guitar twists and fast blasting), and on the third, it makes the impression...underproduced and released as a collection of recordings from different years! But there is no doubt about one thing, Ed Mowery's vocal form is still in style - both growls and clean vocals are really good. Unfortunately, the music itself is much less impressive. It seems to be technically, atmospheric, sometimes a bit brutal and with a lot of effects, although this collection of tracks (because even the old "Today In Battle" got here) more resembles outlines than proper compositions. Due to their collective nature, most of them do not completely overlap with each other. It would be a different situation if they released it as a compilation - then the topic was clearer. Criticism also belongs to the production, which definitely lacks fleshy sound and readability. Keyboards parts are the most lame in this regard, which are even harder to catch than on "Ethereal...", where there was also a big problem with it.
In general, there is no shame in "Earth Base One", but considering so many years of silence and - as I believe - the collected funds, these compositions could easily be pampered and refined. Perhaps then an album like "Paradox" would have been created.
Rating: 5,5/10
Więcej klasyki do 1993 po co ta reszta to już bubel i nędza w death metalu
OdpowiedzUsuńI właśnie dla takich płyt lubię sobie sprawdzać tego bloga. Może i gniot, ale nawet nie wiedziałem, że ekipa z Nocturnus coś sobie skleciła na boku. Obczaje i nawet jak śrendio mi się spodoba to i tak spoko żeś o tym napisał
OdpowiedzUsuńmutant