Tardy Brothers - "Bloodline" (2009)
Gdzieś pomiędzy "Xecutioner's Return" a "Darkest Day" bracia Tardy znaleźli trochę czasu, by nagrać na boku i dla odskoczni materiał sygnowany jako - nomen omen - Tardy Brothers. Ów projekt jednak całkiem szybko okazał się mieć niemal identyczny podział obowiązków co u Obituary, choć trzeba zaznaczyć, że za lwią część riffów odpowiada tu Donald, zaś do wymyślenia i odegrania partii solowych zaproszono aż czterech gitarzystów (wśród których znaleźli się Ralph Santolla, Scott Johnson, John Li oraz Jerry Tidwell). W ten właśnie sposób powstał "Bloodline", album mający ukazać jak silne są braterskie więzi Johna i Donalda, a w praktyce dobitny przykład na to, że nawet pod innym szyldem, temu duetowi ciężko było uciec od death metalu w typie swojej macierzystej kapeli.
Bo to krążek, który spokojnie mógłby trafić pod szyld Obituary. Jest na nim bowiem wszystko tak bardzo charakterystyczne dla tej grupy. Nie brak chociażby rozpaczliwie rzygliwego wokalu, banalnie pykającej perkusji, nie mniej prostawych riffów, kurczowego trzymania się średnich i wolnych temp oraz - w opozycji do tego - wymiatania w partiach solowych. Da się tu niby dostrzec częstsze tendencje do bujania w typie Six Feet Under, ale szczerze mówiąc, żadna to nowość, ani z perspektywy tego jak obie grupy były swego czasu mocno spokrewnione (sic!) ani też dyskografii Obituary. "Bloodline" słucha się poprawnie, zdecydowanie plusuje on - w nawiązaniu do "Xecutioner's..." - dużą ilością solówek i ich dobrego wpasowania do kompozycji, aczkolwiek całościowo, krążek zupełnie nie ekscytuje i nie ma na nim czegokolwiek, do czego chciałoby się tu powracać z wypiekami. Można go odpalić w ramach ciekawostki i sprawdzenia co tam bracia Tardy wydłubali na boku, ale tylko w ramach chwilowej rozrywki i utwierdzenia się, że również pod inną nazwą nie stronili oni od komponowania w typie Obituary.
Temat jedynego jak dotąd longplaya projektu braci Tardy niestety dzieli więc sporo z powrotnymi albumami Nekrologu. "Bloodline" celuje bowiem w - podobnie jak większość ich późniejszych krążków - dość przeciętne i niewymagające rejony death metalu, gdzie poszczególne utwory zlewają się w jedną masę i trudno je między sobą rozróżnić. Nie powoduje to olbrzymiego bólu, ale ma się poczucie obcowania z muzyką robioną na autopilocie.
Ocena: 5/10
[English version]
Somewhere between "Xecutioner's Return" and "Darkest Day" the Tardy brothers found some time to record a new material on aside signed as - nomen omen - Tardy Brothers. This project, however, quite quickly turned out to have almost the same division of duties as Obituary, although it must be noted that Donald is responsible for the most parts of the riffs, but as many as four guitarists were invited to invent and play solo parts (including Ralph Santolla, Scott Johnson, John Li and Jerry Tidwell). This is how "Bloodline" was created, an album to show how strong brotherly relation John and Donald are, and in practice a clear example that even under a different name, this duo found it hard to escape death metal in the style of their main band.
Because it's an album that could easily be the Obituary record. It has everything so characteristic of this group. There are desperately vomiting vocals, trivially drums, no less simple riffs, characteristic medium and slow tempos and - in opposition to this - expanded solo parts. There seems to be more frequent groovy tendencies in the Six Feet Under type here, but honestly, this is nothing new, neither from the perspective of how both groups were once closely related (sic!) or Obituary's discography. "Bloodline" listens correctly, it definitely benefits - in reference to "Xecutioner's..." - with a lot of solos and their good fit into the composition, although overall, the album does not excite at all and there is nothing on it that one would like to come back with joy. You can listen to it as a curiosity, but only as part of temporary entertainment and confirming that they also under a different name did not avoid composing straight from the Obituary song generator.
Unfortunately, the subject of the only longplay of the Tardy brothers' project so far differs a lot from the comeback albums of Obituary. "Bloodline" focuses at - like most of their later albums - quite average and undemanding areas of death metal, where individual tracks merge into one mass and it's difficult to distinguish them from each other. It doesn't cause huge pain, but you have the feeling of communing with music made on autopilot.
Rating: 5/10
żałuję że nie mam tej płyty na fizycznym nośniku. jest to trochę fajna pamiątka, zwłaszcza że przywołali starego, byłego członka (heh) obituary. nic specjalnego, ale cieszy
OdpowiedzUsuńA gdzieś indziej ktoś ocenił materiał na dyszke
OdpowiedzUsuń