Cryptopsy - "As Gomorrah Burns" (2023)

O tak mocny zastój wydawniczy trudno było podejrzewać Kanadyjczyków z Cryptopsy po zbawiennym - na swój sposób - selftajtlu, aż tu nagle stuknęło 11 lat nim pojawił się jego następca. Przez ten czas o kapeli oczywiście słuch nie zaginął, bo grupa napieprzała wspominkowe trasy jak szalona, aczkolwiek gdy przychodziło im nagrywać nową muzykę, to całość inicjatywy kończyła się na pomniejszych, króciutkich epkach (pod postacią "The Book Of Suffering I & II"). Zdawać by się więc mogło, że na swoje starsze lata, ekipa Flo Mouniera zrobiła się wręcz nad wyraz oszczędna w tworzeniu bardziej obfitych materiałów i nic nie zapowiadało by stan ten uległ zmianie. No właśnie, do czasu. A dokładniej do 2023 roku, kiedy to w końcu ukazał się ich ósmy pełniak - "As Gomorrah Burns".

Powodów do zachwytu jednak nie ma. "As Gomorrah Burns" raz, że do najbardziej obfitych nie należy (bo trafiło tu niewiele ponad pół godziny muzyki), a dwa, że w zasadzie niczym szczególnym się on nie wyróżnia, nawet biorąc pod uwagę, iż w obecnym wydaniu, nowinki stylistyczne nie są jakkolwiek tym Kanadyjczykom potrzebne. W czym tkwi zatem główny problem tego wydawnictwa? Przede wszystkim, w kwestiach kompozytorskich i brzmieniowych. Ósmy album Cryptopsy bowiem sprawia wrażenie skomponowanego i wyprodukowanego przy pomocy sztucznej inteligencji, i to w dość niewyszukany sposób. Na "As Gomorrah Burns" trafiła zatem bardzo typowa zbitka wszystkich najbardziej znanych (i ogranych) patentów, z jakich Kanadyjczycy zasłynęli na pierwszych płytach, tyle że w wyraźnie mniej szalonej i przesadnie sterylnej oprawie. Owszem, na ostatnią z przypadłości cierpiały wszystkie ich wydawnictwa od czasu powrotu do normalności, z tym że tam, czyli głównie na selftajtlu, zespół wiedział jak zabrzmieć świeżo, rasowo oraz charakterystycznie intensywnie i pokrętnie, a także w jaki sposób konstruować swoje utwory, by miały one w sobie przyciągający na dłużej haczyk. 

Tymczasem, na "As Gomorrah Burns" duża część z tych składowych po prostu gdzieś wyparowała. Utwory niby naładowane są brutalnością i sporą zmiennością motywów, aczkolwiek brakuje im jasno zarysowanego charakteru, a także zbyt często wtrącane są do nich bezbarwne, ślepo naśladujące styl Jona Levasseura riffy czy słodko (?) brzmiące melodie. O plastikowej produkcji zdążyłem ponarzekać i temat jest wiadomy, że wymaga skorygowania (nie mylić z samym sposobem grania - ten jak zwykle prezentuje wysoki poziom), aleee zaskakująco nie robią mi tutaj również wokalizy Matta McGachy'ego. Bo o ile jeszcze niskie growle wypadają przyzwoicie, tak niemała ilość deathcore'owych wrzasków przypadających na kawałek, potrafi porządnie odrzucać od całości materiału. Zresztą, spośród tego morza przeciętności wybijają się raptem "In Abeyance", "Flayed The Swine", "Lascivious Undivine" oraz "The Righteous Lost", i to tylko z tego prostego powodu, że dosyć spójnie łączą one dawny styl Cryptopsy z tym mniej lubianym, nowoczesnym - co o reszcie już dużo trudniej powiedzieć.

Jak na tak spory upływ czasu, po zawartości "As Gomorrah Burns" można było zatem wymagać zdecydowanie więcej, a zwłaszcza gdy od 2012 roku, Cryptopsy zaczęli jako tako wychodzić na ludzi. Na ósemce wprawdzie nie ma mowy o tragedii czy powodach do wstydu, aczkolwiek całość albumu dużo bardziej prezentuje zespół jako produkt rodem z generatora, nie zaś Cryptopsy z krwi i kości.

Ocena: 5,5/10


[English version]

It was hard to suspect the Canadians from Cryptopsy of such a strong releasing break after their - in their own way - very satisfying self-titled album, until suddenly 11 years passed before his successor appeared. During this time, of course, the band didn't stop doing anything, because the group was touring like crazy, although when they wanted to recording new music, the whole initiative ended with smaller, short eps (in the form of "The Book Of Suffering I & II"). It would seem that in their older years, Flo Mounier's band has become extremely frugal in creating more abundant materials and there is no sign that this situation will change. Well, for a while. Or more precisely, until 2023, when their eighth full-length album - "As Gomorrah Burns" - was finally released.

However, there is no reason to be delighted. "As Gomorrah Burns" is not one of the most abundant (as it contains just over half an hour of music), and secondly, it does not stand out in any way, even taking into account that in the current version, stylistic innovations are not needed to the Flo Mounier's band. So what is the main problem of this album? First of all, compositions and sound. Cryptopsy's eighth album gives the impression that it was composed and produced using artificial intelligence, and in a rather unsophisticated way. Therefore, "As Gomorrah Burns" contains a very typical combination of all the most famous patterns from their first albums, but in a clearly less crazy and with exaggeratedly sterile production. Yes, all of their later releases have suffered from the latter production defect since their return to normality, but there, i.e. mainly on self-titled album, the band knew how to sound fresh, characteristically intense and twisted, and at the same time, with memorable motifs in songs.

Meanwhile, on "As Gomorrah Burns" a large part of these components simply disappeared. The songs are supposedly full of brutality and a large variety of motifs, although they lack a clearly outlined character and too often they are mixed with arduous riffs, blindly imitating Jon Levasseur's style, or pretty (?) sounding melodies. I have already complained about the plastic production and it's obvious that it needs to be corrected (not to be confused with the way of technique itself - it's, as usual, of a high standard), but surprisingly I am not impressed by Matt McGachy's vocals either. Because while the low growls are decent, the considerable amount of deathcore screams per track can really distract from the entire material. Besides, among this mediocrity only "In Abeyance", "Flayed The Swine", "Lascivious Undivine" and "The Righteous Lost" stand out, and only for the simple reason that they quite coherently combine the old Cryptopsy style with the less popular, modern - which is much more difficult to say about the rest of the album.

Considering such a long break in releasing new albums, one could expect much more from the content of "As Gomorrah Burns", especially when, in 2012, Cryptopsy brought an improvement in the music. Although "As Gomorrah Burns" album is not a tragedy or anything to be ashamed of, the whole album presents the band much more as a product straight from the generator, but not as true-born Cryptopsy.

Rating: 5,5/10

Komentarze

Popularne posty