Carcass - "Surgical Steel" (2013)
Wspominałem wcześniej, że dużo wiosen musiało upłynąć nim Angole z Carcass przywrócili zespół do martwych żywych i zabrali się za nową muzykę. Ale nie dodałem najważniejszego: czy w ogóle był sens na nią czekać? No niestety, śmiem stwierdzić, że nie. Próbowałem, mocowałem się, nabyłem wersję fizyczną po okazyjnej cenie - nic, jak odrzucał mnie ów "Surgical Steel", tak odrzuca on do tej pory, bez względu na okoliczności i (nie)sprzyjające warunki. Przyjrzyjmy się jednak tej sytuacji od początku. Po 11 latach panowie Jeff Walker, Bill Steer, Michael Amott oraz Daniel Erlandsson wskrzesili Carcass, by przypomnieć licznymi trasami potęgę starych utworów. W międzyczasie pierwsza dwójka co nieco dłubała nad nowym krążkiem, aczkolwiek gdy w końcu grupa zawitała do studia, do kapeli trafił nowy pałker, Dan Wilding, zaś partiami gitar po całości zajął się Steer. Kiedy nagrania zakończono, w 2013 roku nakładem Nuclear Blast ukazał się długaśnie wyczekiwany "Surgical Steel".
Z wielkim bólem przechodzi to przez klawiaturę, ale szósty longplay Ścierwa nie wypada zbytnio okazale. Żeby była jasność, nie oczekiwałem po nich dawnego przecierania szlaków, ba, nie spodziewałem się tutaj niczego innego jak silnych nawiązań do którejś z ich epok (w domyśle, tej najbardziej melodyjnej). Trudno było jednak przypuszczać, że to drugie, a z tym właśnie mamy tu do czynienia, wyjdzie w tak pokracznej formie - wszak mowa o zespole, który odcisnął niebywałe piętno na ekstremalną muzykę. "Surgical Steel" to niestety nieskładny wyskok w kierunku melo-deathu w typie "Heartwork" przeplatany luzactwem "Swansong", a także losowo porozsiewanymi blastami, którego zawartość zwyczajnie odpycha od dłuższego kontaktu, a na domiar złego zdobi ją przesadnie sterylna produkcja. W efekcie, poszczególne motywy nie zazębiają się ze sobą, a przez tak liczną ilość przeskoków w przeciągu jednego kawałka (chociażby wciskając blasty w death'n'rollowe patenty lub - w drugą stronę - rozmiękczając melodiami rasowy riff) bardzo często nasuwają się tu myśli, że zespół w zasadzie nie wie co grać.
Przykładów w konkretnych tytułach nie trzeba daleko szukać. "Thrasher's Abattoir", "Mount Of Execution" (zalatuje późnym, nomen omen, Arch Enemy), "Noncompliance To ASTM F899-12 Standard" (podróbka tytułowca z "Heartwork"), "Captive Bolt Pistol" (podobnie) czy "The Granulating Dark Satanic Mills" (parodia Iron Maiden) to tylko część z nich. Owszem, są na "Surgical Steel" dobre i świetnie odwołujące się do starszych czasów utwory pokroju "Unfit For Human Consumption" oraz "Cadaver Pouch Conveyor System", choć te stanowią wyraźną mniejszość i nie mniej cierpią na wspomniane wyżej aspekty brzmieniowe. Pod kątem technicznym jest oczywiście cacy. Sound gitar zawiera dawne mięcho (w przeciwieństwie do tego co grają), solówki Billa to klasa pełną parą, wokal Jeffa nic nie stracił ze swojej mocy (a czasem pojawiają się równie nie najgorsze pomruki Steera i - gościnnie - Owena), z kolei stylem drummingu Dan podołał standardom wypracowanym przez Kena. Marne to jednak pocieszenie, gdy za tak profesjonalną realizacją nie idzie jakość i porywające kompozycje.
Nie miałem jakichś większych wymagań po tym powrocie, ale nawet i to średnio pozwala spojrzeć na "Surgical Steel" bardziej łaskawym okiem - wszak mowa o kapeli, w swoim czasie, wybitnej. Obrany kierunek to jedno (jak wspominałem, ponowne wstrzelenie się w melo-death to najbezpieczniejsza i najrozsądniejsza opcja po latach niebytu), ale zamysł, a w tym przypadku właściwie jego brak, to drugie. Po "Surgical Steel" czuć więc ogromne wyrachowanie i chęci dogodzenia targetowi bliższemu Arch Enemy aniżeli samego Carcass, a jednocześnie, totalne niezdecydowanie co do obranego kierunku. Melodyjki, rock'n'rolle i blasty - to po prostu nie może działać razem. "Surgical Steel" jest właśnie tego namacalnym dowodem.
Ocena: 5/10
Po takich słowach krytyki raczej mało to będzie istotne, ale raptem rok później ukazała się epka, "Surgical Remission/Surplus Steel", zawierająca odrzuty z sesji do "Surgical Steel". Na jej zawartość składa się 5 utworów, z czego dwa ("Intensive Battery Brooding" i "A Wraith In The Apparatus") znane są z wersji bonusowej do "Surgical Steel", zaś trzeci to lekko zmodyfikowane intro (tutaj umieszczone na końcu). Niestety, samego materiału nie ma co szerzej komentować. Odrzuty te są jeszcze mocniej polepione z nieprzystających do siebie elementów niż wyjściowy, pełny album.
[English version]
I mentioned earlier that many years had to pass before Jeff Walker and Bill Steer brought the band back from the dead and started making music again. But I didn't add the most important thing: was there any point in waiting for it? Well, unfortunately, I dare say not. I tried, I listened to it a lot, I bought the physical version at a bargain price - nothing, just as much as I don't like "Surgical Steel", I don't like it so far, regardless of the circumstances and (un)favorable conditions. But let's look at this situation from the beginning. After 11 years, Jeff Walker, Bill Steer, Michael Amott and Daniel Erlandsson resurrected Carcass to remind the power of old songs with numerous tours. In the meantime, the first two were working on the new album, but when the group finally came to the studio, a new drummer, Dan Wilding, joined the band, and Steer took care of the guitar parts. When the recordings were completed, the long-awaited "Surgical Steel" was released in 2013 by Nuclear Blast.
This goes through the keyboard with a huge pain, but Carcass' sixth lp is not very impressive. To be clear, I didn't expect them to blaze trails like in the past, in fact, I didn't expect anything else than strong references to one of their eras (implicitly, the most melodic one). However, it was difficult to expect that the latter, and that is what we are dealing with here, would come out in such a clumsy form - after all, we are talking about a band that has left an incredible mark on extreme music. "Surgical Steel" is, unfortunately, an incoherent outburst towards melo-death in the "Heartwork" type, interspersed with the rocky atmosphere from "Swansong", as well as randomly scattered blast beats, the content of which simply discourages long-term contact and to make matters worse, it has exaggeratedly sterile production. As a result, individual motifs do not fit to each other and due to such a large number of stylistic jumps within one song (e.g. by pressing blast beats into death'n'roll patterns or - on the other hand - softening a powerful riff with melodies) thoughts often arise here - that the band basically doesn't know what to play.
You don't have to look far for examples in the titles. "Thrasher's Abattoir", "Mount Of Execution" (smells like late, nomen omen, Arch Enemy), "Noncompliance To ASTM F899-12 Standard" (a counterfeit of the title track from "Heartwork"), "Captive Bolt Pistol" (similar) or "The Granulating Dark Satanic Mills" (a parody of Iron Maiden) are just some of them. Yes, there are good songs on "Surgical Steel" that perfectly refer to older times, such as "Unfit For Human Consumption" and "Cadaver Pouch Conveyor System", although these are a clear minority and suffer no less from the above-mentioned production aspects. Technically, of course, it's great. The sound of the guitars contains the old, fleshy tone (unlike what they play), Bill's solos are perfect, Jeff's vocals have not lost any of their power (and sometimes there are also not the worst grunt vocals of Steer and - as a guest - Owen), and Dan's drumming style is up to the standards set by Ken. However, it's little consolation when such a professional production is not accompanied by quality and captivating compositions.
I didn't have any major expectations after this reunion, but even with that I can't look at "Surgical Steel" more favorably - after all, we're talking about an outstanding band in its time. The chosen direction is one thing (as I mentioned, getting back into melo-death is the safest and most reasonable option after years of non-existence), but the intention, or in this case the lack thereof, is another. After listening to the "Surgical Steel", you can feel calculation and the desire to please a target group closer to Arch Enemy than Carcass itself, and at the same time, total indecision as to the chosen direction. Melodies, rock'n'roll and blast beats - they just can't work together. "Surgical Steel" is tangible proof of this.
Rating: 5/10
After such criticism, it won't matter much, but only a year later an ep, "Surgical Remission/Surplus Steel", was released, containing b-side's from the "Surgical Steel" sessions. It consists of 5 songs, two of which ("Intensive Battery Brooding" and "A Wraith In The Apparatus") are known from the bonus version of "Surgical Steel", and the third is a slightly modified intro (here placed at the end). Unfortunately, there is no point in commenting on the material itself. Well, these b-side's are even more tightly made of incompatible elements than song on the full-length album.
Komentarze
Prześlij komentarz