Pessimist - "Ke Hvězdám" (2003)
Jak już wiecie z recki "Ignorace" (lub też nie - jazda nadrabiać!), Czesi mieli swój własny, interesujący odpowiednik Cynic zwący się Pessimist, z którego świadomości istnienia niestety barrrdzo niewielu zdawało sobie sprawę - i stan ten do dziś pewnie nie wygląda inaczej. Tak czy owak, ich debiutancki album jednak jasno dawał do zrozumienia, że trio nie miało na celu bezczelnie kopiować Amerykanów, co rusz urozmaicali ten styl swoimi akcentami oraz nie zamykali się na przemycanie wpływów z jednej niszy. Jeszcze lepiej wyglądała sytuacja z ich drugim longplayem, "Ke Hvězdám", na którym grupa poprawiła się realizacyjnie, wyzbyła się niektórych rozmiękczaczy i subtelniej przełożyła patenty "Focus" na swoje. Na tyle by nie dało się tu mówić o zwyczajnym lub budżetowym Cynic wannabe.
Te 5 lat dzielące "Ignorace" i "Ke Hvězdám" nie poszło na marne - grupa znacząco się podciągnęła. Niekoniecznie miała na to wpływ zmiana na stanowisku pałkera, gdyż nowy w składzie Martin Voděra utrzymał bardzo zbliżony do poprzednika poziom finezji i technikę, natomiast wszystko rozbija się o same pomysły na kompozycje. Że na "Ke Hvězdám" będą to nie miałem żadnych wątpliwości, sęk w tym, że są jeszcze lepsze niż na debiucie i wyraźnie bliższe geniuszu Cynic, Death czy Atheist. Nie zwiastuje tego co prawda początek, a dokładniej utwór tytułowy, bo pojawiają się w nim zalatujące przedszkolnymi melodyjkami klawisze i dość smętny klimat, to jednak nie ma się co zrażać - na pocieszenie numer ma fajne, melancholijne partie gitarowe mogące przywodzić styl Chucka Schuldinera. W dalszej części albumu, za to głównie nadchodzi wspominany przeskok jakościowy i techniczna smakowitość. A mówię głównie, gdyż po drodze trafia się jeszcze "V Nekonečnu", który jest zbędnym przerywnikiem-utworem sztucznie nabijającym czas dzwoneczkami i kosmiczną atmosferą, mimo ciekawej solówki na basie.
Pora na crème de la crème "Ke Hvězdám", czyli wyśmienity prog-death-fusion. No, i tutaj jest się nad czym rozpływać - o ile akceptujecie Cynic i progresywne granie. Techniczne riffy, melodyka bliska późnego Death, nieregularne podziały rytmiczne, niegłupie (czyt. bez obciachu) czyste zaśpiewy przeplatane deathowymi wokalizami, kosmicznie brzmiące klawisze, niebanalne struktury utworów, bezprogowy bas na pierwszym planie oraz finezyjna perkusja, to raptem powierzchowny opis tego co się na "Ke Hvězdám" dzieje. Muzyka jest tu taka jak jej okładka - nieoczywista i zatopiona w kosmosie. I najlepsze w tym wszystkim, że Czesi wyciągnęli wnioski z jedynki i na drugim longu wyraźnie zawęzili czas trwania poszczególnych utworów, przez co większość oscyluje wokół czterech-pięciu minut. To daje nam efekt materiału rozbudowanego i wielowarstwowego, a jednocześnie, ze względu na przemyślane motywy i skondensowanie, łatwo przyswajalnego i - na swój sposób - całkiem chwytliwego. Rzućcie uchem chociażby na "Ztráta Naděje", "Čas", "Hledání" czy "Iluze", a będziecie wiedzieli, o czym dokładnie mówię.
Zastrzeżeń nie mam wobec "Ke Hvězdám" jakoś dużo - jedynie na myśl nasuwają się pomniejsze rzeczy. O dwóch słabszych kawałkach wspominałem, toteż nie zamierzam się powtarzać. Gdzieś na granicy plusów i minusów plasuje się instrumentalny "Cynik", który stanowczo zbyt bliski jest "Textures" - i nie usprawiedliwia go oczywisty tytuł. W niektórych momentach moooże przydałoby się trochę więcej metalu, aczkolwiek to już czepialstwo z mojej strony, gdyż zespół ogólnie poprawił aspekt gitar i, rzeczywiście, jest w nich więcej mięcha względem debiutu.
Dlatego jeśli mało komukolwiek brzmień w typie Cynic, Sadist, Death i pochodnych, "Ke Hvězdám" spełni swe zadanie perfekcyjnie. Na swoim drugim krążku, Czesi bowiem mocno podciągnęli się pod kątem produkcyjnym oraz kompozytorskim i stworzyli materiał, który śmiało może konkurować z pozycjami bardziej rozchwytywanymi w technicznych i progresywnych odmianach tej muzyki. Ba, ów czeski Cynic zabrzmiał tu lepiej niż sam Cynic po reaktywacji - to tak na marginesie.
Ocena: 8,5/10
[English version]
As you already know from my "Ignorace" review (if not - go check it out!), the Czechs had their own, interesting Cynic counterpart called Pessimist, whose existence, unfortunately, very few people were aware of - and this situation probably doesn't look any different to this day. Either way, their debut album made it clear that the trio did not want to blatantly copy the Americans, they constantly diversified this style with their accents and did not limit themselves to smuggling influences from one group. The situation was even better with their second longplay, "Ke Hvězdám", on which the group improved production, got rid of some softeners and more subtly took "Focus" patterns into their own. So much so that it cannot be called them as an ordinary or budget Cynic wannabe.
The 5 years between "Ignorace" and "Ke Hvězdám" were not wasted - the group has improved significantly. This was not necessarily influenced by the change in the drums case, because the new member, Martin Voděra, maintained the level of finesse and technique very similar to his predecessor, but it all comes down to the ideas for compositions themselves. I had no doubts that they would be on "Ke Hvězdám", but the point is that they are even better than on the debut and clearly closer to the genius of Cynic, Death and Atheist. Although this is not heard at the beginning, or more specifically by the title track, as it features keyboards reminiscent of kindergarten, goofy melodies and a rather bleak atmosphere, don't be discouraged - as a consolation, the track has some nice, melancholic guitar parts that may bring to mind Chuck Schuldiner's style. Later in the album, the above-mentioned qualitative leap and technical improvement appear. And I say mainly because along the way there is also "V Nekonečnu", which is an unnecessary interlude-song artificially filling the time with trashy bells and a cosmic atmosphere, despite an interesting bass solo in it.
It's time for the crème de la crème "Ke Hvězdám", i.e. delicious prog-death-fusion. Well, there's a lot of to admire here - as long as you accept Cynic and progressive music. Technical riffs, melodies close to late Death, irregular rhythms, not stupid (i.e. without embarrassment) clean singing interspersed with deathy vocals, cosmic-sounding keyboards, original song structures, fretless bass in the foreground and sophisticated drums - this is only a superficial description of what's happening on "Ke Hvězdám". The music here is just like its cover - non-obvious and immersed in space. And the best thing is that the Czechs drew conclusions from the first album and on the second one they clearly narrowed the duration of individual songs, which is why most of them oscillate around four-five minutes. This gives us the effect of extensive and multi-layered material, and at the same time, due to well-thought-out motifs and narrowing, easily digestible and - in its own way - quite catchy. Take a look at "Ztráta Naděje", "Čas", "Hledání" or "Iluze", and you will know what exactly I am talking about.
I don't have many objections about "Ke Hvězdám" - only minor things come to mind. I mentioned two weaker songs, so I'm not going to repeat myself. Somewhere between pros and cons is the instrumental "Cynik", which is definitely too close to "Textures" - and it's not justified by the obvious title. In some moments, a little more metal could be used, but that's a meanness from my side, as the band has generally improved the aspect of the guitars and, indeed, there is more flesh in them compared to the debut.
Therefore, if you like Cynic, Sadist, Death and similar sounds, "Ke Hvězdám" will fulfill its task perfectly. On their second album, the Czechs have improved significantly in terms of production and composition and have created material that can easily compete with bands that are more famous in technical and progressive varieties of this music. In fact, the Czech Cynic sounded better here than Cynic itself after reactivation - anticipating the facts.
Rating: 8,5/10
Komentarze
Prześlij komentarz