Voices - "Breaking The Trauma Bond" (2021)
Z tego co natknąłem się w necie, a nie było tego jednak zbyt dużo, to kierunek, jaki obrali sobie Voices na "Frightened" spotkał się z raczej dość chłodnym odbiorem. Trochę szkoda, bo post-punk oraz prog metal w wykonaniu tej czwórki wyróżniał się dość znacząco i przy większym pomyślunku mógłby przekształcić się w zupełnie nową jakość dla akercockowo-podobnych brzmień. Plany na dalszą przyszłość ekipa Petera Benjamina miała jednak inne, gdyż 3 lata później ujawniła ona światu, że na swoim następnym krążku...stanie na krawędzi, łącząc klimaty z poprzednich trzech płyt w jedno. I co ciekawe, na owym "Breaking The Trauma Bond" im dalej w jego zawartość, tym mniej odczuwalne, by takie podejście zdawało się być zbyt zachowawczym czy niezdecydowane.
W każdym razie, na "Breaking The Trauma Bond" panowie z Voices wracają do blastowania, black/death metalowej ekspresji i ponuro-deszczowych klimatów z "London" (oraz po części tych z "From The Human Forest Create A Fugue Of Imaginary Rain"), dorzucają niemało przestrzenności, ale i niepokojącej atmosfery Akercocke, jednocześnie nie porzucając całkowicie post-punkowych i popowych brzmień z "Frightened". Wyłania się więc z tego niezwykle intrygująca mieszanka, która - paradoksalnie - stopniem oryginalności i wielowymiarowości przebija swojego kontrowersyjnego poprzednika. W praktyce, sprawdza się to dosyć intrygująco, a tak silny rozmach działa lepiej niż eksperymenty z trójki, pomimo że przy pierwszym kontakcie "Breaking..." można się zakrztusić. A początkowe trudności wynikają tu z tego, iż "Breaking..." jest dość eklektyczny i wymaga, by poza ekstremalnymi brzmieniami móc do siebie dopuścić sporą melodyjność, czyste wokale, elektroniczne dodatki, zróżnicowane struktury, ogólny brak podawania wszystkiego na tacy oraz specyficznie duszny klimat. No właśnie, na czwórce dość enigmatyczny i filmowo brzmiący klimat przejawia się o wiele częściej niż poprzednio, choć trzeba to wyraźnie podkreślić, że do historii "London" i jej sposobu opowiadania, "Breaking..." podjazdu nie ma.
Tym razem, poczucie obcowania ze składanką posklejaną z różnych stylistyk, na szczęście, wyparowało. "Breaking The Trauma Bond" jest dużo bardziej spójnym i przemyślanym wydawnictwem od "Frightened", choć jego blisko 70-minutowy charakter w niektórych miejscach bywa dość wymagający - na całość czwartego longa Voices składa się aż 16 utworów. Ma to jednak swój sens, gdyż świetnych i dających się zapamiętać utworów znalazło się tutaj co nie miara, mimo że dziwactwa/rozmiękczacze/przeszkadzajki w typie "My Sick Mind" (groteskowo popowe wokalizy i trip-hopowe rytmy - niezbyt udane, choć nie trwa to długo i później pojawia się intrygujący klawisz), "Kaleidoscope Of Thorns" oraz "She Speaks To Him In A Dream" bez żalu bym odstrzelił z tej tracklisty, uszczuplając krążek.
Wypośrodkowanie przełożyło się bowiem u Voices na dość brutalne, klimatyczne, chwytliwe, czasem z awangardowo pobrzmiewającym pianinem (zwłaszcza gdy dodaje ono dramaturgii lub oferuje kojącą łagodność, której - ponownie - nie powstydziłaby się Lykathea Aflame) oraz zjawiskowo rozbudowane kompozycje. I nie ma to nic wspólnego z kalkulacją! Większość z utworów zapada w pamięć, urzeka klimatem, rewelacyjne brzmi (zwłaszcza sound garów robi piorunujące wrażenie), świetnie łączy brutalność z łagodnością, dysponuje wyszukanymi melodiami lub też ukazuje ambitniejszą stronę popowych naleciałości, czego przykładem błyszczą chociażby "Ghost City", "Whispers", "Beckoning Shadows", tytułowy, "Petrograph", "Methods Of Madness", "Running Away" czy "Absent Equilibrium".
Bez proponowania zupełnie nowej jakości i nawałnicy zmian, na krążku nr 4, kwartetowi z Voices udało się, w oparciu o znajome tematy, wyśmienicie połączyć subtelność, progresję i brutalne wyziewy w jakościowe i pełne charakteru kompozycje. Co prawda, nie z takim rozmachem jak na "London", aczkolwiek ze smakiem unikając oczywistości czy zbyt mocnych rozstrzałów stylistycznych. Nie ma co ukrywać, "Breaking The Trauma Bond" w wielu momentach brzmi niczym, po prostu, brutalniejszy, lepiej urozmaicony i bardziej rozgarnięty "Frightened".
Ocena: 8,5/10
[English version]
From what I came across on the Internet, and there wasn't much of it, the direction Voices took on "Frightened" was quite heavily criticized. It's a pity, because the post-punk and prog metal performed by this band stood out quite significantly and, with more thought, could transform into a completely new quality for Akercocke-like sounds. However, Peter Benjamin's band for the future had different plans, because three years later they revealed to the world that on their next album...they would stand on the edge, combining the atmosphere of the previous three albums into one. And interestingly, on "Breaking The Trauma Bond" the further into its content, the less noticeable this approach seems to be too conservative or indecisive.
Anyway, on "Breaking The Trauma Bond" the gentlemen from Voices return to blasting, black/death metal expression and gloomy and rainy atmosphere from "London" (and partly from "From The Human Forest Create A Fugue Of Imaginary Rain"), they add a lot of spaciousness, but also the disturbing atmosphere of Akercocke, while not completely abandoning the post-punk and pop sounds from "Frightened". What emerges is an extremely intriguing mixture that - paradoxically - surpasses its controversial predecessor in terms of originality and multidimensionality. In practice, it works quite intriguingly, and such a strong momentum works better than the experiments from the "Frightened", although the first time you hear "Breaking..." you may choke. And the initial difficulties result from the fact that "Breaking..." is quite eclectic and requires, apart from extreme sounds, to be able to include a lot of melody, clean vocals, electronic additions, varied structures, hidden details and a specifically stuffy climate. Well, on their fourth album, the quite enigmatic and film-sounding atmosphere appears much more often than before, although it must be clearly emphasized that "Breaking..." does not have as good a concept as "London".
This time, there is also no feeling of communing with a compilation put together from different styles. "Breaking The Trauma Bond" is a much more coherent and well-thought-out release than "Frightened", although its nearly 70-minute nature can be quite demanding in some places - this album consists of as many as 16 songs. However, it makes sense, because there are plenty of great and characterful songs here, even though oddities/softeners/disturbers like "My Sick Mind" (grotesque pop vocals and trip-hop rhythms - not very successful, although it doesn't last long and then an intriguing keyboards appear), "Kaleidoscope Of Thorns" and "She Speaks To Him In A Dream" I would not regret leaving this tracklist, reducing the album.
This collective approach comes into quite brutal, atmospheric, catchy, sometimes including avant-grade piano parts (especially when it adds drama or offers soothing gentleness, which - again - Lykathea Aflame would be proud of) and phenomenally complex compositions here. And it has nothing to do with calculation! Most of the songs are memorable, captivate with their atmosphere, sound great (especially the sound of drums makes a stunning impression), perfectly combine brutality with gentleness, have sophisticated melodies or show a more ambitious side of pop influences, as exemplified by "Ghost City", "Whispers", "Beckoning Shadows", the title track, "Petrograph", "Methods Of Madness", "Running Away" and "Absent Equilibrium".
Without proposing completely new quality and a storm of changes, on disc no. 4, the quartet from Voices managed, based on known themes, to perfectly combine subtlety, progression and brutal expression into qualitative and characterful compositions. Well, not on such a grand scale as in "London", but tastefully avoiding obviousness or too strong stylistic variations. There is no denying that "Breaking The Trauma Bond" in many moments sounds like just a more brutal, better diversified and smarter "Frightened".
Rating: 8,5/10
A co to za lesby na okładce
OdpowiedzUsuńBloody kisses to nawet nie jest ono
Usuń