Edge Of Sanity - "Crimson" (1996)

Wielkość danych zespołów poznaje się po tym, że z płyty na płytę przecierają one kolejne szlaki, przy jednoczesnym utrzymywaniu wcześniejszego, bardzo wysokiego poziomu. Sprawa z Edge Of Sanity wyglądała jednak jeszcze ciekawiej, ponieważ Swanö i koledzy na swoim słynnym "Crimson" tak naprawdę przeszli tu samych siebie! Można było spekulować, że poprzednie "Purgatory Afterglow" i "The Spectral Sorrows" definitywnie doprowadziły zespół do ściany i że nic już ponad znany format z ich strony nie powstanie. No ale nie u EoS! Fenomen "Crimson" polega właśnie na tym, że wybija się on grubo ponad cokolwiek z gatunku progresywnego melo-deathu i jest wydawnictwem, do którego geniuszu później zbliżyło się bardzo niewielu (nawet druga część temu nie do końca podołała).

Szwedzi po prostu odlecieli w rejony, w które mało kto próbował się przed nimi zagłębiać w tym stylu (bo wcześniejszy Pan.Thy.Monium celował jednak w co innego). "Crimson" to raptem jeden utwór, ale...zamknięty w aż 40-stu minutach! Tak więc, to aż 40 minut melo-deathu opartego o patenty z okresu "Unorthodox"-"Purgatory Afterglow", a przy tym przebijającego tamte albumy. No a przebijającego z tego prostego powodu, że longplay ten znacznie lepiej operuje kontrastami, ciekawiej przemyca prog rockowe patenty i poważniej podchodzi do gothic'owych wpływów (zupełnie inaczej niż to było w "Sacrificed" chociażby - vide: czysty śpiew Dana). Kolejne co urzeka w "Crimson" to łatwość w operowaniu tymi motywami. Rozmach całości jest dość duży i pełen różnorodnych smaczków, a jednocześnie trudno się na tej płycie pogubić i zatracić sens. Zasługa w tym oczywiście sporej melodyjności, ale też natychmiastowo zapadających w pamięć motywów i ich dość częstego powtarzania. Ilość zmian klimatu (choć spora) zatem nie przytłacza, a po drugiej stronie pokazuje olbrzymie możliwości tych muzyków. Zachwyca bowiem na "Crimson" absolutnie wszystko: riffy, brutalność, progresja, zwolnienia, różnoraki śpiew Dana (w paru miejscach wsparty growlingami Mikaela Åkerfeldta z Opeth), rockowe melodie. Właściwie wszystko co charakterystyczne dla Edge Of Sanity!

Czas wyraźnie pokazał, że "Crimson" to szczyt możliwości tego szwedzkiego zespołu. Z jednej strony, longplay ten doskonale podsumowuje dorobek EoS z wcześniejszych lat, z drugiej oferuje to w formie, która do jakkolwiek oczywistych nie należy. Poza tym, jest on po prostu spójniejszy i - ze względu na mocno nietypowy format - bardziej ekscytujący niż poprzednie dwa.

Ocena: 10/10

[English version]

The greatness of the bands is revealed by the fact that they achieve something new, while maintaining the previous, very high level. The case of Edge Of Sanity looked even more interesting, because Swanö and the rest of the band on their famous "Crimson" really outdid themselves here! One could speculate that the previous "Purgatory Afterglow" and "The Spectral Sorrows" definitely led the band to the wall and that nothing more than the known format on their part will not be created. Well, not with EoS! The phenomenon of "Crimson" is precisely in the fact that it stands out well above anything in the progressive melo-death genre and is a release that only a few came close to this genius (even the second part did not quite achieve it). 

The Swedes simply flew away to regions in which hardly anyone tried to delve before them in this style (the earlier Pan.Thy.Monium was aiming at something completely different). "Crimson" is only one track, but...closed in 40 minutes! So, it's 40 minutes of melo-death based on patents from the period of "Unorthodox" - "Purgatory Afterglow", and at the same time beating over those albums. Well, it's overwhelming for the simple reason that this lp is much better at using contrasts, smuggles more interestingly prog rock patents and takes gothic influences more seriously (completely different than it was in "Sacrificed", for example - vide: Dan's clean singing). Another thing that captivates in "Crimson" is the ease of using these themes. The whole momentum is quite large and full of various flavors, and at the same time it's difficult to get lost on this album and lose its meaning. The credit for this is, of course, considerable melodiousness, but also immediately memorable motifs and their quite frequent repetition. The amount of climate change (although considerable) does not therefore overwhelm, and on the other side, it shows the enormous potential of these musicians. It delights absolutely everything on "Crimson": riffs, brutality, progression, slowdowns, Dan's various singing (in a few places supported by Mikael Åkerfeldt's growling from Opeth), rock melodies. Virtually everything that is characteristic of Edge Of Sanity

Time has clearly shown that "Crimson" is the peak of this Swedish band's capabilities. On the one hand, this longplay perfectly sums up the EoS cds from earlier years, on the other hand, it offers it in a form that is not, however obvious. Besides, it's simply more consistent and - due to the very unusual format - more exciting than the previous two.

Rating: 10/10

Komentarze

Popularne posty