Benediction - "Scriptures" (2020)

Wielce wyczekiwany comeback Benediction stał się faktem, pomijam, że coś podobnego padało już przy okazji "Killing Music", ale dopiero wraz z wydaniem "Scriptures" nabrało to rozmachu i zainteresowania (chociażby Nuclear Blast niemal z marszu machnął im trzy teledyski). Do kapeli powrócił też Dave Ingram, więc sama jego obecność mogła gwarantować wyraźną zwyżkę na tle poprzednich czterech płyt. Tak pięknie jednak nie ma.

Żeby nie było, "Scriptures" kiepski nie jest. Powiem więcej, delikatnie przewyższa "Killing Music", nie wspominając o tym jak sprawnie deklasuje słabiutki "Organised Chaos". Na swoim "ósmym" longplayu Benediction serwuje death metal w stylu "Transcend The Rubicon", przez całą płytę towarzyszą zatem klasyczne średnie tempa (z delikatnymi przyspieszeniami), mocarne growle Ingrama, stosunkowo proste riffy oraz okazjonalne ładne solówki - czyli elementy, za które tak wielu diehardów ich wielbi. Największych różnic dopatrywałbym się tu od strony brzmienia, ale te potraktowano w sam raz - idealnie wyważono między oldschoolem a nowoczesnością. 

Zupełnie inaczej sprawa ma się z samym poziomem utworów. Niemal natychmiast idzie rozpoznać jaki zespół łoi, ale wyraźnie da się też odczuć, że z energią i pomysłowością już u nich tak sobie (w czym również nie pomogło odmłodzenie sekcji rytmicznej). W efekcie, "Scriptures" to nic innego jak zbiór najstarszych patentów odtwórczo skleconych pod współczesne standardy, przywodzące na myśl "Transcend...", ale raczej na zasadzie przerabiania samych siebie, czego najlepszym przykładem "Rabid Carnality". Żeby było śmieszniej, to te autozrzynki zapadają tutaj najbardziej w pamięć. Coś tam się jeszcze wprawdzie kształtuje w "Iterations Of I", "In Our Hands, The Scars" czy "Progenitors Of A New Paradigm", ale w większości jest tego dosyć malutko i tonie to w morzu przewidywalnych zagrywek. Cieszy fakt powrotu Benediction z Ingramem, ale jak na album, na który przyszło czekać aż 12 lat można było oczekiwać, że panowie uderzą z większym impetem i nie popadną tak mocno w schematy. Tymczasem na "Scriptures" wszystko brzmi aż zbyt sentymentalnie.

Ocena: 6,5/10

[English version]

The much-awaited comeback of Benediction has become a fact, apart from the fact that something similar had already happened on the occasion of "Killing Music", but only with the release of "Scriptures" it gained interest (for example Nuclear Blast made three music videos for them). Dave Ingram also returned to the band, so his mere presence could guarantee a clear increase compared to the previous four albums. However, it isn't. 

"Scriptures" isn't bad. It slightly surpasses "Killing Music", not to mention how efficiently it outclasses the weak "Organized Chaos". On their "eighth" longplay Benediction serves death metal in the style of "Transcend The Rubicon", so throughout the album are accompanied by classic medium paces (with gentle accelerations), powerful growls of Ingram, relatively simple riffs and occasional pretty solos - elements for which they can many diehards worship them. I would see the biggest differences in terms of sound, but these were treated just right - perfectly balanced between old school and modern. 

It is completely different with the tracks themselves. Almost immediately you recognize which band is playing, but it is also clearly noticeable that with energy and creativity they are already so so (which also didn't help the two new members). As a result, "Scriptures" is nothing more than a collection of the oldest patterns reproductively assembled to modern standards, reminiscent of "Transcend...", but rather on the basis of remaking themselves, the best example of which is "Rabid Carnality". To make it funnier, these auto-plagiarisms are most remembered here. There is something else that is taking shape in "Iterations Of I", "In Our Hands, The Scars" or "Progenitors Of A New Paradigm", but most of it is quite tiny and not so good. I am glad that Benediction will come back with Ingram, but for an album that we had to wait for 12 years, one could expect that the band would hit with greater force and not fall into patterns so much. Meanwhile, on "Scriptures" everything sounds too sentimental.

Rating: 6,5/10

Komentarze

  1. Przetrawiłem ten album, tragedii nie ma, oczekiwań tez w sumie nie miałem. Fajnie ze wrocili, jednak ja czekam na powrot Bolt Thrower. Od razu napiszę, że podróba Bolt tj Memorial kompletnie do mnie nie przemawia, po prostu to jest słabe. Obecność Karla i gościa z Benediction to tylko obecność. Czekam na powrót Bolt Thrower nawet z Whale za zestawem. No i recki Bolt chętnie poczytam. Kapela Skała bez wpadek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie by było, ale chyba marne szanse. Poza tym, jak to mają być takie wysrywy jak Memoriam to bardzo dobrze się stało, że zakończyli działalność.

      Recki oczywiście pojawią się, z tym, że Memoriam sobie podaruję.

      Usuń
    2. W Bolt raczej wysrywy by nie były, ponieważ od zawsze komponują Thomson/Ward, ehhh te riffy TO brzmienie. Mimo wszystko czekam na nowe nagrania, jestem cierpliwy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty