Cancer - "Shadow Gripped" (2018)

Na wieść o kolejnym, drugim już powrocie Cancer do żywych i informacji o pojawieniu się nowego krążka niespecjalnie komukolwiek wówczas przechodziło przez myśl, że wyjdzie z tego coś w miarę normalnego i słuchalnego. Nic dziwnego, ich poprzedni reunion pod postacią "Spirit In Flames" zasługiwał jedynie na to, by zamaszyście spuścić na niego zasłonę milczenia i udawać, że coś takiego w ogóle nie miało miejsca - na tyle był to koszmarny album. Po latach posuchy ci Angole postanowili jednak zaryzykować i w 2013 roku zeszli się ponownie. Z początku, nawet w składzie z "The Sins Of Mankind"! Ostatecznie, z dawnej ekipy Raczyska nie ostał się Barry Savage, ale pozostała trójka zdołała nagrać, a potem wydać sumptem Peaceville w 2018 roku ów powrotny album - "Shadow Gripped" właśnie.

I pozostawało tylko odetchnąć z ulgą. Tym razem, ekipie Johna Walkera udało się bowiem wrócić na właściwe tory. "Shadow Gripped" nie ma nic wspólnego z eksperymentami, za to oferuje on retro-podróż do - jak łatwo się domyśleć - klimatów z "Death Shall Rise" oraz "The Sins Of Mankind". Niezbyt to oczywiście ambitne zagranie jak na zespół, który ma za sobą tyle lat aktywności, ale po ekscesach związanych z poszukiwaniami nowych stylów, cieszy tak po prostu powrót do normalności i - mimo wszystko - niebycie nędzną kalką z ww. pozycji. Jasne, przyglądając się bliżej, wyraźnie da się odczuć tu upływ czasu pod kątem formy i dynamiki wokali Johna (przypominających monotonne pomruki aniżeli growling), drummingu Carla (jeszcze mniej finezyjnego) czy ogólnej kreatywności, tyle że mimo tych wad, całości nie brakuje kopa, charakterystycznego feelingu i świetnej realizacji. "Shadow Gripped" całkiem sensownie odgrzewa stare motywy z "Death..." oraz "The Sins...", ale przy tym potrafi przełożyć je na nowsze, luźno odwołujące się do tamtych czasów i niedrażniące autocytatami kompozycje. Pod tym względem przodują chociażby: tytułowiec (top1 spośród całości albumu), "Down The Steps" (ze świetną solówką - których generalnie na albumie jest zbyt mało), "Half Man Half Beast", "Thou Shalt Kill" oraz "The Infocidal". Słabiej robi się przy kawałkach, gdzie pod rząd panują podobne, średnie tempa i pojawiają się bliźniacze schematy, aczkolwiek nie ma tego na tyle, by dało się "Shadow Gripped" zarzucić jednoznaczne zdziadzenie materiału.

Tym sposobem, Angole z Cancer w końcu powrócili do gry na dość dobrym poziomie, bez narażania fanów na rozczarowanie. "Shadow Gripped", choć daleki od rewelacji i mający pewne mielizny, pokazał, że zespół jeszcze jest w stanie z siebie wykrzesać dobrej, stuprocentowo cancerowskiej muzyki. Wystarczyło im nieco przejrzeć na oczy.

Ocena: 6,5/10


[English version]

Upon hearing about the next, second Cancer comeback and information about the appearance of a new album, not many people thought that it would turn out to be something quite normal and listenable. No wonder, their previous reunion in the form of "Spirit In Flames" deserved only to be ignore. Well, after years of drought, Cancer decided to take a chance again and in 2013 they got back together. At first, even with the line-up of "The Sins Of Mankind"! Finally, Barry Savage was only a year in the reunited Cancer, but the other three recorded and then release Peaceville's return album in 2018 - "Shadow Gripped".

And all that was left, was to breathe a sigh of relief. This time, John Walker's band managed to get back on track. "Shadow Gripped" has nothing to do with experiments, but it offers a retro-journey to - as you can easily guess - the vibes of "Death Shall Rise" and "The Sins Of Mankind". Of course, this is not a very ambitious performance for a band that has been active for so many years, but after the excesses related to the search for new styles, it's just so nice to return to normality and - after all - not being a miserable copy from the above positions. Sure, looking closer, you can clearly feel the passage of time here in terms of the form and dynamics of John's vocals (resembling monotonous grunts rather than growls), Carl's drumming (even less sophisticated) or overall creativity, but despite these flaws, the whole album is not lacking a power, characteristic feeling and great sound. "Shadow Gripped" quite sensibly revives old motifs from "Death..." and "The Sins...", but at the same time it can take them into newer compositions, loosely referring to those times and not irritating with self-quotations. In this aspect, the leaders include: the title track (top 1 among the entire album), "Down The Steps" (with a great solo - which are generally not enough on the album), "Half Man Half Beast", "Thou Shalt Kill" and "The Infocidal". It gets worse with songs where there are similar, medium tempos and there are twin patterns, although there are not so many of these elements that you can accuse "Shadow Gripped" of a clear decrease in dynamics.

This way, John Walker's band finally returned at a fairly good level, without exposing the fans to disappointment. "Shadow Gripped", although far from sensational and having some flaws, showed that the band is still able to create good, 100% Cancer music.

Rating: 6,5/10

Komentarze

  1. mi się ta płyta nawet podobała. trochę męcząca i duszna, ale same utwory są okej. no i na szczęście nie spamują płytami co 2 lata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hellalujah :::
      No to chyba czas na "Inked in Blood". :)

      Usuń
  2. To zaplanuj,i Furia do tego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to może mu podrzućcie nazwy? ja znam pare zespołów z gruzji ale to są kiepskie zespoły za wyjątkiem Bohema.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty