Obituary - "Inked In Blood" (2014)

Czasy, gdy powstawał "Inked In Blood" były...hmm...dość kontrowersyjne? Nie żeby Obituary nagle zmienili styl (bo ktoś się łudził, że zaczną eksperymentować, hę?), a aspektów pozamuzycznych, związanych z samą realizacją płyty. Najpierw jednak nastały u Amerykanów te normalne zmiany, tj. przetasowania personalne. Z grupą pożegnali się Frank Watkins (co ciekawe, przeskoczył on do norweskiego Gorgoroth) i Ralph Santolla, zaś na ich miejscu pojawili się po paru live'owych wyjątkach (w 2010 roku z Obituary grał chociażby Steve DiGiorgio), Terry Butler (tego pana raczej nie trzeba przedstawiać) oraz - wcześniej dość anonimowy na tle nazwisk powyżej - Kenny Andrews. Z nimi w składzie, bracia Tardy i Trevor Peres postanowili, że ich dziewiąty długograj sfinalizuje się dopiero wtedy, gdy...uda się zebrać potrzebne środki finansowe za pomocą kampanii Kickstarter.

Odpowiednią ilość mamony oczywiście uzbierano. I nie to, żebym miał z tym jakiś wielki problem, wszak każdy wydaje hajs na co chce - jeden na Obituary, drugi na pornusy (nawiązanie do komentarza z pod recki "Back From The Dead" nieprzypadkowe). Sęk jednak w tym, że tych wpakowanych pieniędzy w ogóle tu nie słychać. Owszem, na tle poprzednich krążków, produkcja wypada bardziej organicznie (choć kosztem ogólnego ciężaru) i dużo więcej w niej klimatu z salki prób (tak jakby się samemu było pośród muzyków w ich kanciapie), tylko czy cała ta inicjatywa faktycznie wymagała aż tak wielkiego, finansowego zaangażowania ze strony fanów? Wydaję mi się, że nie. Podobne efekty studyjne dziś wyciąga się przy użyciu minimalnych środków pieniężnych, nieprzekraczających najniższej krajowej, a często nawet i one są w stanie uzyskać dużo pokaźniejsze rezultaty. Potwierdzenie, niestety, dostajemy również w kompozycjach. To dokładnie ten sam topornie ciosany death metal, o którym już wielokrotnie się rozwodziłem w swoich reckach - charakterystycznie bujający i stawiający na proste środki wyrazu, ale niezwykle wtórny i nieangażujący. Nie zmienia tego zarówno obecność nowych członków (w szczególności Kenny'ego, którego partie solowe bardzo bezpiecznie nawiązują do stylu Allena Westa i Ralpha Santolli), jak i dodanie małych smaczków lub przesunięcie poszczególnych proporcji względem klasycznie obituarowego stylu. Słychać to chociażby w "Visions In My Head", gdzie poza typową dla nich mielonką trafiło klimatyczne zakończenie (z gitarami na czysto) lub w nawiązujących do groove'u z "World Demise" "Back On Top", tytułowym, "Pain Inside" czy "Deny You". Wszystko bazuje na znajomych rozwiązaniach, i to jest wiadome w przypadku tego zespołu, tyle że brakuje w tym polotu i zaangażowania.

Z tego względu dziwi więc, że "Inked In Blood" potrzebował dużo więcej czasu na realizację niż "Darkest Day". Dziewiąty album Obituary to odgrzewany kotlet, w tej dużo mniej apetycznej formie. W normalnej sytuacji, skończyłoby się na jojczeniu jak przy ich poprzednim krążku, tutaj zaś, dodatkowy niesmak powodują akcje związane z Kickstarterem.

Ocena: 4,5/10


[English version]

The times when "Inked In Blood" was created were... hmm...quite controversial? Not that Obituary suddenly changed their style (do you think they would start experimenting, huh?), but non-musical aspects related to the recording of the album itself. First, however, these normal changes, i.e. line-up changes. Frank Watkins (interestingly, he went to the Norwegian Gorgoroth) and Ralph Santolla left the band, and in their place appeared after a few live exceptions (in 2010 Steve DiGiorgio played with Obituary), Terry Butler (this gentleman rather needs no introduction) and - previously quite anonymous compared to the names above - Kenny Andrews. With them in the line-up, brothers Tardy and Trevor Peres decided that their ninth full-length will only be finalized when...they manage to collect the necessary funds through the Kickstarter campaign.

The right amount of money was collected, of course. And it's not that I have a big problem with it, after all, everyone spends money on what they want - one on Obituary, the other on porn videos (the reference to the comment under "Back From The Dead" review is not accidental). The problem, however, is that the money invested here is not heard at all. Yes, compared to previous albums, the production is more organic (albeit with less heaviness) and there is much more atmosphere from the rehearsal room (as if you were among the musicians), but did the whole initiative really require such a big, financial commitment from fans? I think not. Similar studio effects are got today with the use of minimal funds and often even they are able to achieve much greater results. Unfortunately, we also get confirmation in the compositions. It's exactly the same coarse death metal that I've talked about many times in my reviews - focusing on simple means of expression, but extremely non-engaging. This is not changed by the presence of new members (especially Kenny, whose solo parts very safely refer to the style of Allen West and Ralph Santolla), as well as adding small flavors or shifting individual proportions in relation to the classical Obituary style. This can be heard, for example, in "Visions In My Head", where, apart from the typical mid-tempo death metal, there is an atmospheric ending (with clean guitars) or referring to the groove from "World Demise" in the "Back On Top", title track, "Pain Inside" or "Deny You". Everything is based on familiar solutions, and this is known in the case of this band, but it lacks imaginativeness.

For this reason, it's surprising that "Inked In Blood" took much longer to make than "Darkest Day". Obituary's ninth album is a hoary old chestnut in a much less appetizing form. In a normal situation, it would end up joking like with their previous album, but here, Kickstarter actions cause much more disgust.

Rating: 4,5/10

Komentarze

  1. W muzyce metalowej poziom żenady jest taki sam jak w każdej innej muzyce, a ostatnie lata pokazują tylko jak bardzo wielu straciło na wiarygodności i nie ma w tym już żadnej pasji,ten zespół to tylko cztery pierwsze płyty, pozostałe nie są nawet warte słuchania,a tutaj jeszcze kolega o tym napisał,w każdym razie lepsza recenzja niż słuchanie płyty. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. Ktoś słusznie powiedział. Na Inked pomylono okładkę z A Skeletal Cannibali, dziś się przyglądając aż tak to nie przeszkadza, ale wtedy tak. Muzycznie jak zwykle od czasu reaktywacji mocna lipa, coś tam niektórzy jojczyli, że motyw z Visions in My Head podwalony z Seasons in the Abyss wiadomo kogo. Tak naprawde to to nic nie zmienia, pozostałe utwory szorują po dnie. Death metal na siłę i jakby to stare dziadki grały.

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest ta płyta z tej żebraniny, to najwieksza żenada. muza do dupy jak i brzmienie, ktore osiągnęli z kieszeni fanów

    OdpowiedzUsuń
  4. Obitewary mentalnie są na poziomie gwiazd disco polo ,oni sobie nagrali to niech sobie słuchają sami

    OdpowiedzUsuń
  5. Płyta crowfundingowa, bo wytwórnia im bo inaczej nie puściła. Koń by się uśmiał.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty