Obituary - "Obituary" (2017)
Widząc taką okładkę nietrudno było poczuć rozczarowanie na dzień dobry - zanim w ogóle naszła ochota odpalić krążek. Z drugiej strony, po dłuższym zastanowieniu i przypomnieniu sobie o fajności obrazków z "Darkest Day" oraz "Inked In Blood", da się jakoś zrozumieć inną taktykę doboru okładki na dziesiątym już longplayu braci Tardy i spółki. Wszak wydawanie selftajtla po tak wielu latach aktywności często zobowiązuje do tego typu minimalistycznych rozwiązań. Zresztą, historia nieraz pokazywała, że nie zawsze za świetną muzyką stały wybitne oprawy graficzne.
Ze świetnością "Obituary" oczywiście (i niestety) niewiele ma wspólnego, aczkolwiek resztkami obiektywizmu (?) jestem w stanie co nieco na tym longplayu pochwalić i postawić go wyraźnie wyżej względem dwóch, poprzednich krążków. Sprawa jest prosta i przejrzysta. Bo choć styl tych Amerykanów nie przeszedł żadnych większych zmian, czyli jak zwykle przeważają proste i mocno rytmiczne motywy ze standardowymi schematami zwrotka-refren, to jednak w naprawdę wielu fragmentach słychać na dziesiątce zwyczajną...radochę z grania! Przede wszystkim, cieszy tu delikatnie podkręcenie tempa (uwypuklone np. w "End It Now" czy "Brave"), znacznie lepiej dopasowane solówki Kenny'ego do całości muzyki (i przy tym duży ukłon w stronę stylu Ralpha Santolli), lepsza forma wokalna Johna oraz bardzo mięsiste brzmienie (zmiatające w pył te z "Inked..."). Reszta składowych pozostała w dokładnie w tych samych rejonach co na wcześniejszych krążkach, toteż nie ma sensu się powtarzać i sztucznie zapełniać recki. Widać za to ile była warta poprzednia akcja z Kickstarterem...
Spośród późniejszych płyt braci Tardy i spółki, selftajtl Obituary to - razem z "Xecutioner's Return" - jedna z tych płyt, która niby nic nie wnosi do dorobku zespołu, ale słucha się jej przyzwoicie i bez poczucia marnowania czasu. Bo "Obituary" serwuje doskonale znane patenty, aczkolwiek podaje je z polotem i zaangażowaniem. To w przypadku średniaka wyłącznie jawi się jako plus.
Ocena: 6,5/10
[English version]
Seeing such a cover art, it was easy to feel disappointment before even starting the album. On the other hand, after thinking about it for a while and remembering about the cool arts from "Darkest Day" and "Inked In Blood", somehow you can understand a different tactic of choosing the cover on the tenth longplay of the Tardy brothers and co. After all, publishing a self-titled after so many years of activity often obliges to this type of minimalist solutions. Anyway, history has often shown that great music was not always accompanied by outstanding graphics.
Of course (and unfortunately) it has little in common with the splendor of "Obituary", although I can praise the remnants of objectivity (?) on this longplay and place it clearly higher than the two previous albums. The case is simple and transparent. Because although the style of these Americans has not undergone any major changes, i.e., as usual, simple and strongly rhythmic motifs with standard verse-chorus schemes prevail, in many fragments you can hear the simple...fun of recording! First of all, the slightly upped tempo (emphasized in, for example, "End It Now" or "Brave"), Kenny's solos much better suited to the whole music (and a big reference to the style of Ralph Santolla), better vocal form and a very fleshy sound (breaking production from "Inked..."). The rest of the components remained in exactly the same areas as on the previous albums, so there is no point in repeating myself and artificially filling up the review.
Among the later albums of the Tardy brothers and co., Obituary's self-titled is - together with "Xecutioner's Return" - one of those albums that supposedly does not add anything to the band's discography, but it's listened to decently and without the feeling of wasting time. Because "Obituary" serves well-known patents, although it serves them with panache and fun. In the case of the average album, this only appears as a plus.
Rating: 6,5/10
Jeszcze jedna płytka tych nudziarzy ci została
OdpowiedzUsuńTrzeba naprawdę być niespełna rozumu żeby tego słuchać
OdpowiedzUsuńtoć najpierw proponujecie recenzowanie całej dyskografii obituary, potem zdziwienie "jak można tego słuchać?"
UsuńMetalofcom nie dogodzisz. Podpuszczają Cię i tyle.
Usuńmi to rybka, zawsze mam co poczytac
UsuńTrzeba nisko upaść na główkę by czytać te wypociny
UsuńDawaj Coronera a nie ten szajs
OdpowiedzUsuń