Pestilence - "Levels Of Perception" (2024)

Kandydat do jednego z większych wydawniczych absurdów 2024 roku właśnie wyłonił się nam na tapetę. Nie będzie niczym odkrywczym, gdy powiem, że Pestilence od czasu swojego reunionu w 2009 roku regularnie bujał się od porażek mniejszych, do tych znacznie większych, totalnie nieprzystających do klasy i linii ewolucyjnej pierwszych czterech longplayów. Wtórność i odcinanie kuponów z "Resurrection Macabre" czy "Exitivm", a także przesadna dziwność "Doctrine", to jednak pikuś przy tym co znalazło się na "Levels Of Perception" - albumie składającym się z re-recordingów kawałków starszych, jak i nowszych. Tamte płyty, pomimo spadku formy oraz najbardziej odczuwalnej krytyki, miały jakiś ogólny zamysł i dało się je jakoś przesłuchać bez żalu. Na krążku z 2024 roku największy problem jest właśnie z tą drugą kwestią.

Jak Patrick Mameli zapewniał, na "Levels Of Perception" trafić miał zbiór na nowo nagranych, najlepszych utworów w karierze Pestilence. Jak powiedział tak też zrobił - w końcu na 12 kawałków, aż 8 pochodzi z poreaktywacyjnych materiałów, z czego połowa z nich z poprzedniego krążka. W końcu, największe hity i szlagiery kojarzone z Pestilence znajdują się właśnie na "Exitivm", czyż nie? Żarty chwilowo na bok, bo...taki dobór repertuaru również byłby do zaakceptowania! Główny problem z "Levels..." polega jednak na brzmieniu - płaskim, bzyczącym, nieczytelnym i sprawiającym wrażenie tak jakby ktoś zarejestrował instrumenty telefonem w salce, a później próbował to zmiksować. 

Cholernie trudno pojąć taki pomysł na produkcję (czy raczej jej brak) i puszczenia tego w świat, aczkolwiek jedno jest pewne, iż w takiej formie, tegoż dzieła słuchać się kompletnie nie da i dość wyraźnie szarga ono reputacją wokół zespołu. Jeśli to miał być jakiś wyskok przeciwko wszystkim, to idea ta również kiepsko wypada, mając na względzie, że muzyka Pestilence - nawet w nowszych wydaniach - zawiera sporo technicznych niuansów i nie przystoi jej mieć tak słabiutkiego brzmienia. Mówiąc mniej oględnie, fajnie byłoby po prostu słyszeć co dzieje się w tych riffach, perkusja nie pykała jak z amatorskich demówek, a Mameli nie przysłaniał wokalem reszty instrumentów. Jedyne co mnie na tej płycie zaskoczyło to bas. Joost van der Graaf o dziwo jest dość ładnie słyszalny i intrygująco urozmaica star(sz)e kawałki, a sound i sposób jego gry lekko przypomina ten jazzowy Jeroena Paula Thesselinga. Poza tym szczegółem, "Levels..." nie nadaje się do jakiegokolwiek użytku i nie nasuwa jakichkolwiek pozytywnych odczuć.

Nie znajduję zatem żadnego racjonalnego wyjaśnienia, by bronić ani tym bardziej słuchać tej płyty. Raz, że Patrick Mameli powinien odstawić internet na jakiś dłuższy czas (pierwotna okładka wykonana przy pomocy AI i kolejne batalie z hejterami), a dwa, że takie wydawnictwa jak "Levels Of Perception" same w sobie nie mają za bardzo sensu. Bo nie ważne jak byłyby to dobre re-recordingi, ludzie i tak powrócą do oryginałów i nie będą sobie zawracać głowy odgrzewanymi kotletami. W przypadku "Levels..." jest jeszcze jeden, dużo prostszy temat. Tutaj ktoś chyba celowo popsuł brzmienie, by nie dało się tego słuchać.

Ocena: 1/10


[English version]

A candidate for one of the biggest releasing absurdities of 2024 has just emerged. It won't be anything revealing when I say that Pestilence, since its reunion in 2009, has regularly oscillated from smaller to much bigger failures, completely incompatible with the class and evolutionary line of the first four albums. The repeatability and conservativeness of "Resurrection Macabre" or "Exitivm", as well as the exaggerated strangeness of "Doctrine", are nothing compared to what is on "Levels Of Perception" - an album consisting of re-recordings of older and newer songs. Those albums, despite the decline in form and the most noticeable criticism, had a general idea and could be listened to without regret. On the 2024 album, the biggest problem is with this second issue.

As Patrick Mameli assured, "Levels Of Perception" was to include a collection of newly recorded, best songs in Pestilence's career. As he said, so he did - after all, out of 12 songs, as many as 8 come from post-reactivation materials, half of them from the previous album. Well, the greatest hits associated with Pestilence are on "Exitivm", right? Jokes aside for now, because...such a selection of repertoire would also be acceptable! The main problem with "Levels..." is the sound - flat, buzzy, illegible and giving the impression that someone recorded the instruments with a phone in the rehearsal room and then tried to mix it.

It's really hard to understand such an idea for production (or rather the lack thereof) and releasing it to the world, although one thing is certain, that in this form, this album is completely unlistenable and it clearly tarnishes the reputation of the band. If it was supposed to be some kind of attack against everyone, this idea is also bad, considering that Pestilence's music - even in newer releases - contains a lot of technical nuances and it's not appropriate for it to have such a weak sound. To put it less mildly, it would be nice to just hear what's going on in these riffs, the drums wouldn't sound like in amateur demos and Mameli wouldn't cover up the rest of the instruments with his vocals. The only thing that surprised me on this album was the bass. Joost van der Graaf, surprisingly, is quite audible and intriguingly diversifies the old(er) songs and the sound and way of his playing are slightly reminiscent of the jazzy one of Jeroen Paul Thesseling. Apart from this detail, "Levels..." is not suitable for any use and does not evoke any positive feelings.

Therefore, I cannot find any rational explanation to defend, or even listen to, this album. Firstly, Patrick Mameli should leave the Internet for a long time (the original cover was made using AI and he had subsequent battles with haters), and secondly, releases such as "Levels Of Perception" themselves do not make much sense. Because no matter how good the re-recordings are, people will still return to the originals and won't bother with getting something almost identical. In the case of "Levels..." there is another, much simpler topic. Here, someone probably deliberately spoiled the sound to make it unlistenable.

Rating: 1/10

Komentarze

  1. Żart, komedia, groteska. Nie wiem jak na poważnie można było wypuścić taki album, przynajmniej label właściwy "Agonia" ...

    OdpowiedzUsuń
  2. hellalujah :::

    A, jest :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ciekawe Mameli nigdzie nic nie mówi - pisze na temat tego brzmienia. I tak brzmi to jak celowo spierdolona produkcja. Tylko po co.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty