Alarum - "Natural Causes" (2011)
Siedem długich lat - tyle właśnie zajęło nim ukazał się następca "Eventuality...". W przypadku takich kapel jak Alarum jest to jednak dość logiczne. Australijczycy obrali sobie bardzo techniczny i nieszczególnie ekstremalny styl, który wymaga sporo nakładu pracy i umiejętności kompozytorskich, by móc nieprzeciętną, instrumentalną ornamentykę wcielić w utwory zawierające metalowy czad, rockowe melodie oraz w miarę wyraziste schematy, dzięki którym nie wpada się w wir dźwięków z poczuciem utraty kontekstu. Takie granie, po prostu, nie jest łatwe w przygotowaniu, a skierować się w bezsensowne popisy w nim niezwykle łatwo. Jakby jeszcze było mało problemów, to od czasu wydania "Eventuality..." do trójki, zespół nadal musiał zmagać się z niezbyt satysfakcjonującym zainteresowaniem oraz przeszedł zmiany w składzie, z których odpadł gitarzysta Scott Young, a na miejsce Matthewa Racovalisa zawitał perkusista Rob Brens - przez co Alarum skurczyli się do tercetu. W mniej więcej takich okolicznościach powstawał wspomniany "Natural Causes", którego wydanie przypadło na 2011 rok i - tu wyjątkowo dobre info - za pośrednictwem Willowtip Records.
Podobnie jak na poprzedniku, "Natural Causes" obraca się wokół dość dobrze znanej stylistyki i nie zaprowadza nas w nieznane, ale na każdym kroku czuć jeszcze większą pewność poruszania się w tych zakręconych dźwiękach, tj. znacznie lepsze zespolenie chwytliwości i metalowego/rockowego czadu z jazzowymi łamańcami. Naturalniej (sic!) prezentują się zatem rozbudowane, progresywne motywy (w większości, całkiem sensownie z siebie wynikają), schuldinerowe/atheistowe, kąśliwe riffy, spokojne, jak i kosmiczne, rockowe wstawki (tak jakby Alarum uważnie śledzili trendy w progresywnym metalu i wyciągnęli z "Traced In Air" to co najlepsze - a to nie powinno szokować, zważywszy że Cynic był/jest ich największą inspiracją), przystępniejsze melodie i techniczna jazda bez trzymanki. W skrócie, Australijczycy wiedzą jak, kiedy i gdzie dozować popisy oraz nie rozbijają nimi kompozycji, a utwory te mogą poszczycić się niemałą nośnością, ciekawą dynamiką oraz patentami, które potrafią zakorzenić się na dłużej.
Na "Natural Causes" to ogólnie mam wrażenie, że grupa większą ma radochę, gdy gra w oparciu o prostsze (nie prostackie!) schematy, wybija się z melodią na równi z techniką oraz nie przynudza onirycznymi klimatami w typie - no nie zgadniecie - Paula Masvidala. Ba, nawet gdy Mark Palfreyman usypia swoim głosem i całość zalatuje oazą, to muzycy w porę potrafią się ocknąć i równoważą te smęty dobrze, zakręconą sekcją (choć bas mógłby częściej szaleć), efektownymi solówkami (nawet sweep picking nie przeszkadza) oraz nawiązywaniem do "Focus".
Potwierdzenia nie trzeba daleko szukać. Świetnie wcześniej nadmienianą, lepszą równowagę prezentują chociażby "Interface", "Silent Betrayal", tytułowy, "Shifting Skies Like Nothing" czy "For New Creation", w których najlepiej udało się wyciągnąć esencję z kunsztownej techniki, łagodności, ładunku energii, nagłych zmian i przystępnych refrenów. Równie sympatycznie wypadają instrumentalne "Evspañol", "Sensory Endeavour" oraz "Transpiration", które - w przeciwieństwie do miniaturek z poprzednich longplayów - w końcu są zespolone z resztą materiału. Sami panowie muzykanci również trzymają tu fason, gdyż każdy z nich miesza zawodowo i zna umiar, a stopniem umiejętności spokojnie mogliby oni obdzielić kilka innych, mniej okazałych kapel. Podobnie pokaźnie ma się sprawa z produkcją, która brzmi klarownie i profesjonalnie, ale nie sterylnie.
Z takiego opisu wyłania się nam zatem opis płyty, która bardzo dobrze wpisuje się w najlepsze cechy progresywnego death/thrashu. Coś w tym jest, bo "Natural Causes" ze smakiem łączy wpływy (i magię) Cynic, Death oraz Atheist, a jednocześnie, pokazuje własne akcenty, nieco inny klimat oraz osobny pomysł na melodie w takim graniu. No pewka, kosztem tego ostatniego gdzieś umyka tutaj pazur, finezja i - niekiedy - spójność, aczkolwiek niewiele odbiera to tej muzyce z oryginalności. Alarum bywają łagodni, metalowi, techniczni i zakręceni w tym samym momencie, a to - jak mniemam - u ww. trójki mogłoby nie mieć racji bytu w takim stopniu jak na "Natural Causes".
Ocena: 8,5/10
[English version]
Seven long years - that's how long it took to release the successor to "Eventuality...". In the case of bands like Alarum, however, it's quite logical. The Australians have chosen a very technical and not particularly extreme style, which requires a lot of work and compositional skills to be able to incorporate extraordinary, instrumental ornamentation into songs containing metal heaviness, rock melodies and relatively expressive patterns, by which one does not fall into a whirlwind of sounds with a sense of losing context. Such music is simply not easy to prepare, and it's extremely easy to turn into senseless showing-off in it. As if there were not enough problems, since the release of "Eventuality..." to the "Natural Causes", the band still had to deal with unsatisfactory interest and there have been changes in the line-up, from which guitarist Scott Young dropped out, and drummer Rob Brens came in to replace Matthew Racovalis - as a result, Alarum became a trio. Well, in that way "Natural Causes" was created, released in 2011 and - here's an exceptionally good piece of information - via Willowtip Records.
Similarly to its predecessor, "Natural Causes" revolves around a fairly well-known style and does not lead us into the unknown, but at every step you can feel even greater confidence in moving in these twisted sounds, i.e. a much better combination of catchiness and metal/rock energy with jazzy twists. More naturally (sic!) presented are therefore the extended, progressive motifs (mostly resulting from each other quite sensibly), Death/Atheist, feisty riffs, calm as well as cosmic, rocky inserts (as if Alarum carefully followed trends in progressive metal and extracted the best from "Traced In Air" - and this should not be shocking, considering that Cynic was/is their greatest inspiration), more accessible melodies and technical skills. In short, the Australians know how, when and where to dose their showing-off and do not break up the composition with them, and these songs can boast considerable carrying power, interesting dynamics and patterns that can take you for a long time.
On "Natural Causes" I generally have the impression that the group has more fun when they play based on simpler (not boorish!) patterns, stand out with melody on par with technique and do not bore with dreamlike atmospheres in the type of - you won't guess - Paul Masvidal. Well, even when Mark Palfreyman sings with his sleepy voice and the whole album smells like an oasis, the whole musicians are able to wake up in time and balances these glooms well with a twisted section (although the bass could go wild more often), spectacular solos (even sweep picking does not interfere) and great references to "Focus".
You don't have to look far for confirmation. The previously mentioned, better balance is presented brilliantly by "Interface", "Silent Betrayal", title track, "Shifting Skies Like Nothing" or "For New Creation", in which the best managed to extract the essence from the masterful technique, gentleness, energy, sudden changes and accessible choruses. Equally pleasant are the instrumentals "Evspañol", "Sensory Endeavour" and "Transpiration", which - unlike the instrumentals from previous longplays - are finally integrated with the rest of the material. The musicians themselves also maintain their own qualitative style here, as each of them plays professionally and without unnecessary frills, and the degree of their skill could easily be shared with several other, less impressive bands. The same topic is the production, which sounds clear and professional, but not sterile.
From this description we have an album with description that fits very well into the best features of progressive death/thrash. This is some truth, because "Natural Causes" tastefully combines influences (and impressiveness) of Cynic, Death and Atheist, and at the same time, shows its own accents, a slightly different atmosphere and an individual idea for melodies in such style. Sure, at the expense of the latter, brutality, finesse and - sometimes - coherence slip away here, although it does not take much away from the originality of this music. Alarum are soft, metal, technical and crazy at the same time, and I think that might not work as well with Cynic, Death and Atheist as it does with "Natural Causes".
Rating: 8,5/10
Alarum bywają łagodni, metalowi, techniczni i zakręceni w tym samym momencie, a to - jak mniemam - u ww. trójki mogłoby nie mieć racji bytu w takim stopniu jak na "Natural Causes". w sumie ciekawe spostrzeżenie. Atheist zawsze byli zakręceni, ale nie łagodni. Death zawsze byli wierni tradycji, zakręcone może było tylko The Sound..., a leciutcy nigdy. Cynic za to fajna technika, ale baaaardzo melodyjni i trochę nudnawi, a z metalem to za dużo wspólnego nie miało.
OdpowiedzUsuńKapeli powyżej natomiast nie znam, ale sprawdzę.