The Levitation Hex - "The Levitation Hex" (2012)
Coś się kończy, coś się zaczyna. Taka prosta i dosyć trafna (jak się zaraz okaże) myśl, przemknęła mi odnośnie pojawienia się projektu/zespołu pt. The Levitation Hex. Ot co, twór ten wyłonił się z poprzedniej kapeli i tyle - nie stała za tym żadna wielowątkowa historia czy poparta emocjami drama. Działalność wielkiego Alchemist dobiegała końca, a mózg tamtego zespołu, Adam Agius, nie chciał składać broni i szukając innej opcji, uznał, że podobne awangardowo-progresywne dźwięki można ciągnąć dalej, pod zupełnie nową nazwą z nowymi ludźmi. Jak pomyślał tak zrobił, a w The Levitation Hex nie zjawił się byle kto, bo muzycy Alarum, którzy mieli doświadczenie w podrabianiu inspirowaniu się Cynic, a przez to uformowała się kapela na kształt supergrupy - oczywiście dla tych, którzy znają wyjściowe zespoły, gdyż wciąż mowa o mocno niszowej muzyce. W ten sposób uformowany skład nie kazał długo czekać na debiutancki album. Pierwsza płyta The Levitation Hex ukazała się już w 2012 roku.
Logicznym jest więc, że "The Levitation Hex" kontynuuje sporo tematów z "Tripsis" i generalnie jego ogromną ilość stanowią patenty wyniesione z Alchemist. Niestety, nie jest to tak wizjonerski materiał, pod którym Adam Agius podpisywał się wcześniej (nie wspominając o pozostałej trójce muzyków), a krążek dość rozmemłany, niezbyt angażujący oraz...zachowawczy w swojej niekonwencjonalności. I nie chodzi tu o brak przełamania wiadomej formuły, bo ileż razy można wymyślać się na nowo, wszak nawet w Alchemist panowie potrafili zrobić coś porywającego w oparciu o znane składowe (patrz "Organasm"), ale o przesadnie skrytą chwytliwość, średni poziom zawijasów (z których nie za dużo wynika), trudną do określenia atmosferę oraz motywy, które nawet jeśli zazębiają się po jakimś czasie w głowie, to nie mają startu do poprzednich dokonań tych muzyków.
Przewałkowałem "The Levitation Hex" naprawdę niemało razy, a krążek wciąż wypada - jak na mój przeorany gust - dosyć przeciętnie pod kątem progresji, melodyki, odjechanych efektów, orientalnych/elektronicznych wstawek czy rockowo-metalowego czadu. Nie czuć po tym albumie, po prostu, na tyle wyjątkowego klimatu, tamtejszego zapału, doprowadzających do opadu szczeny, choć uzasadnionych eksperymentów oraz sprytnie poukrywanych pośród instrumentów smaczków do rozkoszy na długie godziny, a raczej coś co już można było usłyszeć na innych, w dodatku bardziej interesujących wydawnictwach z nurtu progresywnego metalu lub nachalnie odgrzewane patenty z poprzedniej kapeli Agiusa, w nieco prostszym wcieleniu. Wobec tego, naleciałości panów z Alarum są na "The Levitation Hex" prawie że nieobecne. Jedyną zauważalną różnicą jest podział na dwa wokale, gdzie partie Marka Palfreymana, co w pełni zrozumiałe, ulokowano na dużo dalszym planie oraz jako - niezbyt spektakularne - uzupełnienie dla charakterystycznych krzyków i czystych zaśpiewów Adama Agiusa. A skoro już przy wokalach jesteśmy, to o ile te krzyczane dają radę (choć po staremu są mocno specyficzne), tak czyste zdają się być tym razem pozbawione dawnego luzu i tej magii, która towarzyszyła chociażby na "Austral Alien".
Finalnie, o tak silnej nijakości i rozwodnieniu czego się tylko dało świadczą same utwory. Fakt, początek pod postacią "The Longest Path Possible", "Manipuliar" oraz "Scratch A Life, Find A Thief" jest zwodniczo bardzo dobry, bo nawiązuje do potęgi "Tripsis" i "Austral Alien", ale dalej jest tylko gorzej i gorzej. Trafiają się lepsze fragmenty (notabene będące po prostu kontynuacją wiadomych brzmień), aczkolwiek przez główną część ich czasu trwania doskwierają jednorodne tempa, ospałe budowanie klimatu (który ostatecznie wygasa przedwcześnie), niezbyt wyszukane riffy oraz brak większej zaczepności. Nie pomaga też solidna produkcja, która wypada sporo lepiej niż na "Tripsis", aczkolwiek nie przykrywa ona głównego problemu tegoż materiału - poziomu kompozycji.
"The Levitation Hex" to zatem rzecz dla wyjątkowo wąskiego grona, które poszukuje przeróżnych wyzwań w ramach progresywnej muzyki, ale niekoniecznie sensownie poukładanych i niezbyt rozwijających się w jasno określonym kierunku, nawet jak na awangardę i granie zakorzenione w różnych stylach. Ma to swój urok, bo słychać, że kwartet poszczycić się może niemałymi umiejętnościami, szerokimi horyzontami i ambicjami na stworzenie czegoś innego od reszty kombinujących kapel. Niestety, pierwszy pełniak tegoż projektu wpisuje się w taki dość typowy (?) przerost formy nad treścią, a z tego prostego (??) względu, iż zbyt często brakuje mu oddechu, wciągającego klimatu oraz polotu w progresji. Co prawda, wspominałem, że po rozpadzie Alchemist na otarcie łez pojawił się The Levitation Hex, ale nie wspominałem o jednej, chyba istotnej rzeczy - na otarcie łez, przez moment w przypadku ich pierwszej płyty. Bo na nasze szczęście, The Levitation Hex zrehabilitowali się już przy okazji drugiego pełniaka.
Ocena: 4,5/10
[English version]
And as it happens something ends, something begins. Such a simple and quite accurate (as it will soon turn out) thought crossed my mind about the beginnings of a project/band called The Levitation Hex. Well, this band emerged from the previous creation and that's all - there was no multi-threaded story or emotional drama behind it. The activity of the great Alchemist was coming to an end, and the brain of that band, Adam Agius, did not want to give up and, looking for another option, decided that similar avant-garde-progressive sounds could be continued, with the completely new name and with new people. As he thought, so he did, and The Levitation Hex has been joined by talented musicians of Alarum, who had experience in imitating getting inspired by Cynic, and as a result, the band was formed in the shape of a supergroup - of course for those who know the original bands, because we are still talking about very niche music. The line-up formed in this way did not keep us waiting long for the debut album. The first album of The Levitation Hex was released in 2012.
It's therefore logical that "The Levitation Hex" continues many themes from "Tripsis" and generally a huge amount of patterns taken from Alchemist. Unfortunately, it's not such visionary material that Adam Agius signed up to earlier (not to mention the other three musicians), and the album is quite sloppy, not very engaging and...conservative in its unconventionality. And it's not about the lack of breaking the known formula, because how many times can you reinvent yourself, after all even in Alchemist the guys were able to do something captivating based on known components (listen to "Organasm"), but about the excessively hidden catchiness, average level of technical twists (from which not much result), difficult to define atmosphere and motifs, which even if they catch your attention after some time, they do not have a start to the previous songs of these musicians.
I've listened to the "The Levitation Hex" quite a few times, and the album still comes off - for my overdone taste - as quite average in terms of progression, melodies, crazy effects, oriental/electronic inserts or rock-metal energy. It's hard to feel the unique atmosphere, the previous passion, bold, though justified experiments and cleverly hidden additions among the instruments for long hours of delight, or rather something that could already be heard on other, and more interesting, releases from the progressive metal releases or obtrusively rehashed patterns from Agius' previous band, in a slightly simpler incarnation. Therefore, the influences of the gentlemen from Alarum are almost absent on "The Levitation Hex". The only noticeable difference is the division into two vocals, where Mark Palfreyman's parts, which is fully understandable, are placed much further back and as a - not very spectacular - supplement to the characteristic screams and clean singing of Adam Agius. And since we are on the topic of vocals, while the screamed ones are good (although they are very individual in the old way), the clean ones seem to be deprived of the old ease and magic that accompanied, for example, "Austral Alien".
Finally, the songs themselves are confirmation of such a strong blandness and dilution of everything possible. True, the beginning in the form of "The Longest Path Possible", "Manipuliar" and "Scratch A Life, Find A Thief" is deceptively very good, because it refers to the impressiveness of "Tripsis" and "Austral Alien", but from there it only gets worse and worse. There are better fragments (which, by the way, are simply continuations of known sounds), although for the most part of their duration they are troubled by very similar paces, sleepy and dull building of atmosphere (which eventually fades away prematurely), not very sophisticated riffs and a lack of catchiness. The solid production, which is much better than on "Tripsis", does not help either, although it does not cover the main problem of this material - the level of composition.
"The Levitation Hex" is therefore something for an exceptionally narrow group, which is looking for various challenges within progressive music, but not necessarily sensibly arranged and not developing in a clearly defined direction, even for the avant-garde and music rooted in diverse styles. It has its interesting feature, because you can hear that the quartet can boast considerable skills, broad horizons and ambitions to create something different from the rest of the technical bands. Unfortunately, the first full-length of this project fits into such a quite typical (?) form over substance, and for the simple (??) reason that it too often lacks breath, an engaging atmosphere and panache in progression. It's true that I mentioned that after the split-up of Alchemist, The Levitation Hex appeared to wipe away the tears, but I did not mention one, probably important thing - to wipe away the tears, for a moment in the case of their first longplay. Because fortunately, The Levitation Hex rehabilitated themselves on the occasion of the second full-length.
Rating: 4,5/10
W muzyce metalowej nie ma już nic na tyle dobrego co by przebiło albumy z lat 1980-1995, mimo otwartego umysłu na naprawdę wiele innych gatunków czy konfiguracji, widocznie jestem starym zgredem. Pozdro
OdpowiedzUsuńJeśli nie żartujesz, to już spieszę z pomocą wyprowadzić z błędu. Wszystko po 1995 co ma szanse przetrącić 'starocie', w losowej kolejności:
Usuń-StarGazer
-Absu
-Aura Noir
-The Chasm
-Gorguts (Obscura)
-Ænigmatum
-Teleport/Siderean
-Cryptic Shift
-Morbus Chron
-Obliteration
-Diskord
-Ghastly
-Cosmic Putrefaction
Miłej lektury, wrażenia niezapomniane.
Żeby nie spammować nie w temacie to eszcze dochodzi Alchemist, powiązany z The Levitation Hex, albumy z 2000, 2003 i 2007.
Natomiast z recenzją powyżej się nie zgadzam, płyta o wiele lepsza niż znaczna większość powszechnego death/black. Niebanalne granie dla wybranych wymagające skupienia i otwartości na progresje wszelakie, pozdro
Szanse może i ma i więcej nawet niż z tej listy,lecz niestety nie! Mówię jestem zgredem zgorzkniałym
OdpowiedzUsuńSpoko, przynajmniej nikt nie powie że nie probówałem,a moze a nóż zmienisz kiedyś zdanie, pozdro
OdpowiedzUsuń