Obscura - "A Sonication" (2025)

Progresywny/techniczny death metal wyrosły na gruzach Necrophagist - zazwyczaj wystarczający pretekst, by odpuścić tego typu plastikowe wynalazki i zająć się czymś co nie zostało sklecone za pomocą kalkulatora. Są jednak pewne odstępstwa od natury w tym nurcie, którym zdarzało mi się poświęcać trochę uwagi. Jednym z nich była niemiecka Obscura, która na "Cosmogenesis" i "Omnivium" pokazała się jako grupa całkiem świeża i sensownie dzierżąca unowocześnioną, bo z wpływami wspomnianego Necrophagist, odpowiedź na techniczną śmietankę z lat dziewięćdziesiątych w typie Cynic, Death oraz Pestilence. Później, wspomniane stężenie plastiku dotknęło także Obscurę na albumach "Akróasis" i "Diluvium", przez co moje drogi z zespołem się rozjechały, natomiast coś drgnęło przy okazji "A Valediction" - krążku wyraźnie lepiej skomponowanym, z dobrymi melodiami oraz bez zasypywania szpanerską techniką. Sinusoida jednak wraca w temacie siódmego longplaya pt. "A Sonication" (obowiązkowo nagranego w nowym składzie), który podoba mi się znacznie mniej niż którakolwiek z poprzednich płyt Obscury.
Jeszcze przed premierą siódmego krążka ekipy Steffena Kummerera, wybuchła dziwaczna drama (podobno, nic nowego w przypadku tej kapeli), jakoby lider wykorzystał część utworów napisanych na "A Sonication" przez byłych członków, dokładniej Christiana Münznera i Alexa Webera, bez ich zgody. Nie mnie oceniać poprawność takich czynów czy wskazywać, która strona zawiniła, ale bez względu na to kto jest autorem tych kompozycji, to "A Sonication" wzbudza dość ambiwalentne odczucia. Wspominałem, że mamy tu nowy skład - owszem, do Steffena dołączyli nowi ludzie. Moją uwagę przykuli zwłaszcza Robin Zielhorst (wcześniej Exivious i Cynic) oraz James Stewart (znany oczywiście z Vadera i Decapitated). Pierwszy, subtelnie ubarwia utwory bezprogowo brzmiącym basem, głównie podkreślając linie gitar, zaś drugi, gra bardziej deathowo niż tech-deathowo, co znaczy tyle, że równa się to z imponującą ilością blastowania oraz nieco prostszymi, wpuszczającymi powietrze patentami. Solówki Kevina Olasza za to nie zrobiły na mnie większego wrażenia - przeważnie dostajemy zmiękczające całość popisówki na gryfie.
Największy problem jednak widzę (czy raczej słyszę) w samych kompozycjach zawartych na "A Sonication". No cóż, Steffen Kummerer z całych sił pcha ten swój progresywno-techniczny death metal w wygładzone i rozmemłane klimaty spod znaku Dark Tranquility, In Flames czy innego Soilwork, a w wykonaniu jego zespołu, tylko i wyłącznie się to sprawdza, gdy lajtowizny przeciwstawiane są ciężarem, z czym ten longplay ma wyraźne trudności. Najlepiej "A Sonication" wypada więc tam, gdzie w prostej linii nawiązuje do poprzedniego krążka. Numery w typie "The Sun Eater", "In Solitude", "Silver Linings" oraz "Beyond The Seventh Sun" (instrumental, ale siedzi mi najbardziej z całej płyty - o czym zaraz) nie są niczym nowym w przypadku tej grupy, ale prawidłowo łączą ciężar/blasty z melodyjnością, widowiskową techniką i podniosłym klimatem. Znacznie gorzej prezentuje się pozostała część materiału, w której zespół za cel obrał sobie słodzenie w guście wyżej wymienionych, szwedzkich zespołów - "Evenfall" największym koszmarkiem. A propos Szwecji, to - podobnie jak na "A Valediction" - grupa współpracowała z Fredrikiem Nordströmem, aczkolwiek tym razem rezultat wprawia w osłupienie, że z takim profesjonalistą osiągnięto...tak płaskie brzmienie.
Żeby jeszcze domknąć swoją listę zażaleń to ponarzekam na wokale Kummerera. O ile okazjonalne, niższe growle są znośne, tak głównym, skrzekliwym brakuje jebnięcia i - znów - zbyt mocno zbliżają się do typowego, niby-agresywnego melo-deathu - efekt prezentuje się dość kuriozalnie. Szczęście w nieszczęściu, "A Sonication" trwa przyzwoite 39 minut, przez co powyższe wady nie męczą na tyle na ile to z wierzchu wygląda. Przez longplay da się przegryźć, a lepsze utwory logicznie rozsiano pomiędzy tymi słabszymi, dzięki czemu napięcie nie siada przedwcześnie.
"A Sonication" jest więc dalszą próbą pchania stylistyki Obscury w przystępniejsze i bombastyczne rejony. W przypadku tejże płyty, średnio się to ze sobą zazębia, gdyż stanowczo zbyt często do głosu dochodzą tu błahe melodyjki oraz technika na pokaz, a całości nie pomaga płaskie, nieoszlifowane brzmienie.
Ocena: 5/10
[English version]
Progressive/technical death metal based on Necrophagist - usually a sufficient excuse to abandon such plastic inventions and focus on something that wasn't created by calculator. However, there are some departures from nature in this trend, to which I happened to devote some attention. One of them was the German Obscura, who on "Cosmogenesis" and "Omnivium" showed themselves as a quite fresh band and sensibly wielding a modernized, because with influences from the aforementioned Necrophagist, answer to the technical acts of the nineties like Cynic, Death and Pestilence. Later, the aforementioned concentration of plastic also affected Obscura on the albums "Akróasis" and "Diluvium", which is why my interest in the band began to wane, but something stirred on the occasion of "A Valediction" - an album clearly better composed, with good melodies and without cheap showing-off. Well, sine wave returns with the seventh longplay entitled "A Sonication" (obligatory recorded with a new line-up), which I like much less than any of Obscura's previous albums.
Even before the premiere of the seventh album by Steffen Kummerer's band, a strange drama broke out (apparently, nothing new in the case of this band), as if the leader had used some of the songs written for "A Sonication" by former members, more precisely Christian Münzner and Alex Weber, without their consent. It's not up to me to judge the correctness of such actions or to point out who is at fault, but regardless of who is the author of these compositions, "A Sonication" arouses quite ambivalent feelings. I mentioned that we have a new line-up here - yes, new people joined Steffen. My attention was drawn in particular to Robin Zielhorst (formerly Exivious and Cynic) and James Stewart (known of course from Vader and Decapitated). The first one subtly colors the songs with a fretless-like bass, mainly emphasizing the guitar lines, while the second one plays more death than tech-death, which means that it equals an impressive amount of blast beats and slightly simpler, more rhythmic patterns. Kevin Olasz's solos, on the other hand, did not make a big impression on me - we usually get fretboard showing-offs that soften the whole album.
The biggest problem, however, I see (or rather hear) are the compositions included on "A Sonication". Well, Steffen Kummerer pushes his progressive-technical death metal with all his might into smooth and sloppy atmospheres in the type of bands like Dark Tranquility, In Flames or other Soilwork, and in the performance of his band, it only works when the lighter patterns are contrasted with heaviness, which this longplay clearly has problems with. "A Sonication" is therefore at its best where it refers in a straight line to the previous album. Tracks like "The Sun Eater", "In Solitude", "Silver Linings" and "Beyond The Seventh Sun" (instrumental, but I like it the most on the whole album - more about it later) are nothing new for this group, but they correctly combine heaviness/blasts with melodicism, spectacular technique and a lofty atmosphere. The rest of the material is much worse, in which the band set itself the goal of sweetening in the style of the aforementioned Swedish bands - "Evenfall" is their biggest crap here. What's interesting, similarly to "A Valediction", the band collaborated with Fredrik Nordström, although this time the result is astonishing, that with such a professional person they achieved...such a flat sound.
To close my list of complaints, I will complain about Kummerer's vocals. While the occasional, lower growls are bearable, the main, screeching ones lack punch and - again - they come too close to typical, pseudo-aggressive melo-death - the effect is quite bizarre. Blessing in disguise, "A Sonication" lasts a decent 39 minutes, so the above flaws are not as tiring as they seem. You can get through the longplay, and the better songs are logically scattered among the weaker ones, so the tension does not drop prematurely.
"A Sonication" is thus a further attempt to push Obscura's style into more accessible and bombastic territories. In the case of this album, it doesn't work well together, as trivial melodies and showing-off technique are heard far too often, and the whole album is not helped by a flat, unpolished sound.
Rating: 5/10
hellalujah :::
OdpowiedzUsuńPozwól, że na temat Obscury nie będę się wypowiadał, bo od czasu "Cosmogenesis" raczej żadna ich płyta mi nie leży.
Pada tu nazwisko Münzner.
Jakiś czas temu postanowiłem sprawdzić ostatnią płytę Alkaloid, właściwie bez żadnych oczekiwań, więcej, z obawami.
No i bardzo miło się zaskoczyłem. "Numen" to kawał zajebistego grania.
Jedna z najlepszych płyt jaką ostatnio słyszałem, choć to raczej nie mój typ grania.
Warstwa gitar jest genialna. Technika, to jedno (nigdy do tego nie przywiązywałem uwagi), ale kompozycje, melodie, rytm. Chryste Panie na gumowym bananie. Do tego solówki... ehh. Wokal, bas i perka od tego prze poziomu nie odstają.
Płyta jest w chuj długa, bo to ponad 70 minut, ale słucha się ją na jednym wdechu.
No nic, zawsze istnieje ryzyko, że mnie na stare lata pojebało, ale ogólnie polecam przynajmniej sprawdzić.
Zachęcony powyższym obszernym komentarzem i ogólbym tematem sięgnąłem po Alkaloid. I faktycznie dosyć to dobre, ale trzeba się nieco oswoić z ładnym brzmieniem i skakaniem po gitarze pokazując ile się umie. Jedynka lepsza bo bliżej jej starej Obscury i mamy sporo kosmosów i techniki, ale ładnie to gniecie.
OdpowiedzUsuńTa nowa Obscura to już niesetty słabizna. Steffen Kumminmouth odpłynął z tymi melodyjkami za daleko...