Neuma - "Weather" (2006)
Bądźmy szczerzy, na tle "Chmury Nie Było", debiut Neumy dupy nie urywał praktycznie wcale - mimo że w ramach eksperymentalnej muzyki był całkiem przyzwoity. Możliwe też, że sami twórcy zdawali sobie z tego sprawę. Niedługo po wydaniu "Neumy" skład kapeli bowiem posypał się. To, o dziwo, nie przeszkodziło Maciejowi Miechowiczowi w kontynuacji projektu z nowymi ludźmi. Do składu dołączyli więc basista Tomasz Krzemiński, perkusista Karol Ludew oraz - uwaga, uwaga - saksofonista Aleksander Korecki, a efektem wspólnych prac był album "Weather", wydany w 2006 roku. Czyli rzecz, która w przeciwieństwie do swojego poprzednika, poraża oryginalnością, wymaga szerokiego spektrum otwartości na gatunki muzyczne i - co za tym idzie - jest cholernie trudną do rozpracowania na już. Podobnie jak to było pomiędzy "Chmurami" a debiutem Kobong.
Drugi longplay Neumy zaprowadza nas jednak w wyraźnie inne rejony niż na jedynce (to akurat oczywiste) i albumach Kobong (tu już mniej). Otóż, na "Weather" kwartet nagrał muzykę instrumentalną z pogranicza jazz fusion/free jazzu, awangardowego metalu i - umownego - djentu, a to równa się z tym, że dzieło to skierowane jest do niebagatelnie wąskiego grona odbiorców - chyba jeszcze bardziej niż "Chmury...". W takim razie, czy "Weather" przebija drugi krążek Kobong? No jak dla mnie nie, bo oba albumy pomimo punktów wspólnych, mają inne środki wyrazu i atuty, co w ostatecznym rozrachunku zrównuje je ze sobą. Z tego względu, zarówno "Chmury...", jak i "Weather" postawiłbym w swoim prywatnym zestawieniu ex aequo.
Okej, skoro formalności ocenowe już za nami (mimo że nie taki był plan), to należy zaznaczyć, iż "Weather" to płyta wybitna, od której naprawdę ciężko się uwolnić. Maciejowi Miechowiczowi wraz z nową ekipą udało się wspiąć na sam szczyt esencjonalnego grania jazzu z ciężkimi gitarami. Znalazło się tu więc dziesięć świetnie wyprodukowanych, improwizowanych utworów, w których aż roi się od gitarowych dysonansów, zabaw efektami, wprawiającego w trans basu, połamanych rytmów, szalejącego saksofonu (bywa, że i również przepuszczonego przez wszelakie efekty) i odjechanej atmosfery. Nie jest to wprawdzie tak dzikie, poszatkowane i gwałtowne jak wielokrotnie nadmieniane przeze mnie "Chmury...", aczkolwiek "Weather" nadrabia sobie nadzwyczajną lekkością przy tak dużej ilości zawijasów oraz doskonałym budowaniem napięcia, zawłaszcza gdy saksofon odgrywa pierwszoplanową rolę lub pojawiają się gitary na czysto, a sekcja szaleje bez opamiętania. "Słonie", tytułowy, "Śmierć Wieloryba", "N.Y.C.", "Cyrulik" czy "Śmierć Marsjanina" chociażby świecą tego przykładem. Bez względu na to, że w tym miejscu należałoby nadmienić o każdym z utworów - nawet pokręconej miniaturce pt. "Japończyk".
Dlatego jeśli osłuchaliście się z "Chmury Nie Było", a "Sol Niger Within" oraz "Obscura" wciągacie bez popity, przesłuchanie drugiego longplaya Neumy jest wręcz wskazane w tej sytuacji. "Weather" to idealny przykład improwizowanej muzyki wykonanej z pomysłem, klimatem oraz odpowiednią dbałością techniczną. Owszem, należy ona do niezwykle wymagających i niełatwych w odbiorze, ale jednocześnie wynagradza ona słuchaczowi włożony trud w jej analizę. Tym większa więc szkoda, że po drugim albumie kapela zapadła się pod ziemię, a jedyne co po latach się ukazało to materiał archiwalny (o którym kiedy indziej). Tak czy owak, co do geniuszu "Weather", hmm, no coś musi być na rzeczy skoro jazzową płytą zachwyca się gość, który...zwykle jazzu nie słucha!
Ocena: 10/10
Co ciekawe, w "N.Y.C." i "Tułaczu" gościnnie pojawia się przetworzony głos Kostasa Georgakopulosa (więc nie taki to do końca instrumental), natomiast za efekty dźwiękowe w "Tułacz", "Czas" i "Słonie" odpowiada nie kto inny jak Bogdan Kondracki. Warto jeszcze wspomnieć, że w owym "Tułaczu" palce maczał także Wojciech Szymański - kolejna znajoma persona w tym wątku.
[English version]
Let's be honest, compared to "Chmury Nie Było", Neuma's debut did not impress at all - even though it was quite decent in terms of experimental music. It's also possible that the musicians themselves were aware of this. Shortly after the release of "Neuma", the band's line-up fell apart. This, surprisingly, did not prevent Maciej Miechowicz from continuing the project with new people. So the band was joined by bassist Tomasz Krzemiński, drummer Karol Ludew and - well, well - saxophonist Aleksander Korecki, and the result of their joint work was the album "Weather", released in 2006. Something that, unlike its predecessor, is astonishing in its originality, requires a wide range of openness to musical genres and - as a result - is extremely difficult to analyze straight away. Just like it was between "Chmury..." and Kobong's debut.
Neuma's second longplay, however, takes us to clearly different areas than the first one (this is obvious) and the Kobong albums (not so much here). Well, on "Weather" the quartet recorded instrumental music on the border of jazz fusion/free jazz, avant-garde metal and - conventionally - djent, and this means that this work is addressed to a very narrow audience - probably even more than "Chmury...". So, does "Weather" beat Kobong's second album? Well, not for me, because both albums, despite their common points, have different means of expression and advantages, which ultimately equalizes them. For this reason, I would put both "Chmury..." and "Weather" in my personal ranking ex aequo.
Okay, now that the grading formalities are behind us (even though that wasn't the plan), it should be noted that "Weather" is an outstanding album that is really hard to get rid of. Maciej Miechowicz and his new line-up managed to climb to the very top of essential jazz playing with heavy guitars. There are ten well-produced, improvised songs here, full of guitar dissonances, playing with effects, trance-inducing bass, broken rhythms, insane saxophone (sometimes also with a lot of effects) and a crazy atmosphere. It's not as wild and aggressive as "Chmury...", which I have mentioned many times here, but "Weather" makes up for it with extraordinary lightness with so many technical aspects and excellent tension building, especially when the saxophone plays the leading role or the guitars appear with clean effects and the bass and drums go crazy without restraint. "Słonie", title track, "Śmierć Wieloryba", "N.Y.C.", "Cyrulik" and "Śmierć Marsjanina" are examples of this. Regardless of the fact that each of the songs should be mentioned here - even the twisted miniature titled "Japończyk".
Therefore, if you have listened to "Chmury Nie Było" and you also enjoy "Sol Niger Within" and "Obscura", listening to Neuma's second lp is mandatory in this situation. "Weather" is a perfect example of improvised music performed with idea, atmosphere and appropriate technical aspects. Yes, it's extremely demanding and difficult to listen to, but at the same time it rewards the listener for the effort put into analyzing it. It's even more of a pity that after the second album the band disappeared and the only thing that was released years later was archival material (more on that in next review). Anyway, as for the genius of "Weather", hmm, there must be something to it if a jazz album is admired by a guy who...usually doesn't listen to jazz!
Rating: 10/10
Interestingly, in "N.Y.C." and "Tułacz" features the processed voice of Kostas Georgakopulos (so it's not an instrumental album everywhere), while the sound effects in "Tułacz", "Czas" and "Słonie" are the responsibility of none other than Bogdan Kondracki. It's also worth mentioning that Wojciech Szymański - another familiar person in this thread - also had a participation in "Tułacz".
Komentarze
Prześlij komentarz